W niedzielę na Litwie wybierano 141-mandatowy Sejm. Według wstępnych wyników zabrakło jednak zdecydowanego zwycięzcy. Jak informowała Główna Komisja Wyborcza, aż pięć ugrupowań uzyskało bardzo podobne poparcie. Po przeliczeniu ponad 10 procent głosów wszystkie zdobyły po około 14 procent poparcia.
Gdy zamykaliśmy to wydanie „Rz”, na pierwsze miejsce wysunął się jednak Związek Ojczyzny – Litewscy Chrześcijańscy Demokraci byłego premiera Andriusa Kubiliusa tuż przed partią Porządek i Sprawiedliwość zdymisjonowanego prezydenta Rolandasa Paksasa.
Za nimi znalazła się populistyczna Partia Pracy powiązanego z Gazpromem kontrowersyjnego milionera rosyjskiego pochodzenia Wiktora Uspaskicha oraz nowopowstała Partia Wskrzeszenia Narodowego popularnego na Litwie showmana Arturasa Valinskasa. 13 proc. zdobyła rządząca Litewska Partia Socjaldemokratyczna premiera Gediminasa Kirkilasa.
Politolodzy są zgodni, że Litwę czeka teraz trudny okres tworzenia większości sejmowej.
Jednak wiele będzie zależało też od drugiej tury. Na Litwie obowiązuje ordynacja mieszana. 50 proc. posłów jest wybieranych z list partyjnych, 50 proc. w okręgach jednomandatowych. W tych ostatnich przewidziane są dwie tury wyborów. O ile żaden z kandydatów nie uzyska ponad 50 proc. głosów w pierwszej, druga tura odbędzie się za dwa tygodnie.