Książę, który w piątek obchodził 60. urodziny, może się stać sprawcą największej rewolucji w brytyjskiej monarchii od kilkuset lat. Brytyjski dziennikarz Jonathan Dimbleby, który jest przyjacielem księcia Walii i autorem jego biografii, ujawnił, że Karol chciałby po objęciu tronu wypowiadać się publicznie w ważnych dla kraju sprawach. – Nie chce, aby jego wiedza i doświadczenie poszły na marne – twierdzi Dimbleby.
Zgodnie z odwieczną tradycją brytyjski monarcha musi podczas koronacji złożyć tzw. przysięgę milczenia, która pozwala mu na wypowiadanie osobistych poglądów na tematy polityczne i społeczne jedynie w towarzystwie Tajnej Rady (privy council) albo na cotygodniowych spotkaniach z premierem. Nawet w czasie dorocznego orędzia wygłaszanego pod koniec roku monarcha nie może sobie pozwolić na słowo komentarza. Zasady tej skrupulatnie przestrzegała panująca od 1953 roku królowa Elżbieta II.
Zwolennicy zmian uważają, że monarcha powinien wypełnić lukę pozostawioną przez polityków, którzy poruszają tylko tematy gwarantujące większe poparcie w najbliższych wyborach. Brakuje im jednak dalekosiężnej wizji, jak choćby w sprawach klimatu, o czym Karol mówił już wiele lat temu. Z sondażu przeprowadzonego przez YouGov na zlecenie gazety „Sunday Times” wynika, że opinia publiczna popiera ten pomysł. 49 proc. obywateli uważa, że monarcha powinien zabierać głos w kontrowersyjnych sprawach. Przeciwnych jest 38 proc.
– Książę Karol powinien się zastanowić, czy w ogóle chce zostać królem. Monarcha ma być siłą jednocząca kraj i nie może zajmować stanowiska w sprawach budzących kontrowersje. To powinno pozostać domeną polityków. Jestem przekonany, że po kilku wypowiedziach króla opinia publiczna przestałaby uważać, że to dobry pomysł – mówi „Rz” Ian Dale, popularny prawicowy komentator związany z Partią Konserwatywną.
Karol już kilkanaście lat temu wywołał kontrowersje, sugerując, że należy zerwać z ponad 300-letnią tradycją, która wyklucza katolików z prawa dziedziczenia tronu. Przysięga koronacyjna zobowiązuje monarchę do stania na straży religii państwowej, jaką jest anglikanizm. Obecnie plany reformy nie wzbudzają już sensacji.