Amerykański rząd znów będzie pomagał organizacjom, które promują aborcję lub dokonują takich zabiegów. W piątek nowy prezydent podpisał rozporządzenie znoszące tak zwaną dyrektywę meksykańską, która zakazywała agendom rządowym udzielania tego rodzaju pomocy.
W 1984 r. dyrektywę wprowadził Ronald Reagan (po szczycie ONZ w stolicy Meksyku, stąd jej nazwa). Demokratyczny prezydent Bill Clinton odstąpił od niej po objęciu urzędu w 1993 r. Osiem lat później republikanin George W. Bush przywrócił jej obowiązywanie. W 2006 r., po przejęciu kontroli nad Kongresem, demokraci próbowali przeforsować uchylenie dyrektywy, ale bez powodzenia. Teraz nowy prezydent złożył po prostu swój podpis. Obietnicę zniesienia zakazu składali podczas kampanii wyborczej i Barack Obama, i jego ówczesna rywalka Hillary Clinton, która – jako sekretarz stanu – nadzoruje teraz pomoc międzynarodową. Podczas wyścigu o prezydenturę Obama potwierdził, że jest za prawem kobiety do wyboru, przyznając, że nie ma pewności, w jakim momencie zaczyna się ludzkie życie. Jednocześnie podkreślał, że uważa aborcję za zło, które „ma też pewien wymiar moralny”. Apelował do obu stron konfliktu o wspólne działania na rzecz ograniczenia aborcji.
„Jeśli pańskim celem jest zmniejszenie liczby aborcji, nie osiągnie go pan, angażując rząd w ich promowanie” – napisał w liście do prezydenta przewodniczący Konferencji Biskupów Katolickich USA kardynał Fancis George. Na próżno apelował o zachowanie dyrektywy. W czwartek, w 36. rocznicę wyroku w sprawie Roe kontra Wade, który odebrał władzom możliwość zakazania aborcji, Obama wydał oświadczenie, w którym chwali decyzję Sądu Najwyższego. „Stanowi ona potwierdzenie szerszej zasady, że rząd nie może wkraczać w najbardziej prywatne sprawy rodziny” – stwierdził.
[wyimek]Obama już w trakcie kampanii deklarował, że jest za “prawem kobiety do wyboru”[/wyimek]
Tego samego dnia kilkadziesiąt tysięcy przeciwników abor-cji zebrało się przed Kapitolem na dorocznej demonstracji. „Panie prezydencie, niech pan nie skazuje naszych dzieci na śmierć” – apelowali.