Nowa konstytucja ma wiele niejasnych, mało precyzyjnych, kontrowersyjnych zapisów. Ale wyraźnie mówi, że prezydent może się ubiegać o reelekcję. Jeśli zostanie zatwierdzona, Evo Morales – pierwszy Indianin na czele Boliwii – będzie mógł rządzić do 2014 r. Jeśli nie, musi odejść w roku 2011.
W myśl nowej ustawy zasadniczej państwo przejmie kontrolę nad kluczowymi gałęziami gospodarki, złoża bogactw naturalnych zostają upaństwowione, tak jak już się stało z przemysłem gazowym.
W referendum pojawiło się też pytanie o maksymalną dopuszczalną powierzchnię posiadłości ziemskich: 5 czy 10 tysięcy ha? Morales nie posunął się do parcelowania istniejących majątków, ograniczenia mają dotyczyć wyłącznie nowo kupowanych ziem.
Konstytucja zwiększa co prawda autonomię dziewięciu departamentów, pozostawia jednak rządowi centralnemu – prócz wyłączności na decydowanie o polityce zagranicznej i bezpieczeństwie – decyzje o podatkach i surowcach energetycznych. Sprawa autonomii od początku prezydentury Moralesa jest kością niezgody między rządem i jego przeciwnikami. Zbuntowane bogate departamenty żądają pozostawienia im podatków od wydobywanego na ich terenie gazu i ropy.
Wspólnoty indiańskie będą miały prawo do własnego tradycyjnego wymiaru sprawiedliwości. Każdy z 38 ludów indiańskich ma mieć reprezentację w parlamencie. Kontrowersje budzi zapis o wybieraniu członków Trybunału Konstytucyjnego, Sądu Najwyższego itp. w wyborach powszechnych, oznaczający upartyjnienie wymiaru sprawiedliwości.