Freeman nie będzie stał na czele rady, która zajmuje się opracowywaniem raportów na podstawie informacji zebranych przez wszystkich 16 agencji wywiadu USA – to jedyny fakt w tej sprawie, co do którego panuje zgodność. Wśród amerykańskich komentatorów nie ma jednak jednoznacznej opinii, dlaczego tak się stało, i czy to dobrze, czy źle.
Od kiedy administracja Baracka Obamy postanowiła powierzyć tę funkcję byłemu wieloletniemu dyplomacie znanemu z krytycznych wypowiedzi wobec izraelskiej polityki wobec Palestyńczyków, w Internecie rozpętała się kampania przeciw jego nominacji. Gdy administracja postanowiła nie stawać w jego obronie, Freeman postanowił się wycofać.
„Taktyka izraelskiego lobby sięga głębin podłości i nieuczciwości, i obejmuje potwarz, wybiórcze stosowanie cytatów, umyślne przeinaczanie wypowiedzi, fabrykowanie kłamstw oraz całkowity brak szacunku dla prawdy. Celem tego lobby jest kontrolowanie procesu politycznego poprzez wetowanie nominacji ludzi, którzy kwestionują mądrość promowanych przez nie poglądów i zastępowanie analizy polityczną poprawnością”, pisze Freeman w oświadczeniu.
Jego zdaniem taka sytuacja nie pozwala na swobodny dialog w sprawie konfliktu bliskowschodniego, na przykład o izraelskim zachowaniu na Zachodnim Brzegu Jordanu. „To nie tylko tragedia dla Izraelczyków i ich bliskowschodnich sąsiadów. To także coraz bardziej szkodliwe dla bezpieczeństwa narodowego USA”, dodaje Freeman.
[srodtytul]Sukces czy porażka ekipy Obamy[/srodtytul]