W przemówieniu wygłoszonym na zakończonym w niedzielę w stolicy Trynidadu i Tobago szczycie przywódców 34 krajów Organizacji Państw Amerykańskich Barack Obama obiecał Latynosom „nowy rozdział stosunków, wykraczających poza tradycyjną współpracę wojskową i zwalczanie handlu narkotykami”. Obejmowałaby ona także umacnianie demokracji i obronę praw człowieka na całej półkuli, nie wyłączając Kuby. Prezydent uprzedził jednak, że amerykańska polityka wobec wyspy nie zmieni się z dnia na dzień. Oczekuje od rządu Raula Castro wyraźnych oznak woli zmian.
Z powodu Kuby nie udało się uzgodnić deklaracji końcowej szczytu. Lewicowy lider Wenezueli Hugo Chavez nie chciał podpisać dokumentu niezawierającego obietnicy zniesienia obowiązującego niemal od pół wieku amerykańskiego embarga wobec wyspy.
Gospodarze i większość uczestników podkreślali jednak, że na żadnym szczycie Ameryk nie panował taki duch współpracy jak w stolicy Trynidadu i Tobago Port of Spain. Przyznał to też Chavez. – Przyświecają nam oczywiście różne cele, ale mamy polityczną wolę współpracy – powiedział prezydent Wenezueli.
Od piątku do niedzieli Chavez uścisnął rękę Barackowi Obamie co najmniej trzy razy. – Chcę być twoim przyjacielem – zapewniał, wciskając amerykańskiemu prezydentowi książkę „Otwarte żyły Ameryki Łacińskiej” Urugwajczyka Eduardo Galeano, klasyczne dzieło latynoskiej lewicy lat 70., piętnujące dominację Europy i USA w regionie. Jeśli miała to być prowokacja, nie powiodła się, bo Obama myślał, że Wenezuelczyk podarował mu własne dzieło.
[srodtytul]Wenezuelczyk w Waszyngtonie[/srodtytul]