Proponowane poprawki do kodeksu karnego przewidują kary za podważanie wyroku Trybunału w Norymberdze oraz „nazywanie przestępstwem działań koalicji antyhitlerowskiej”. Za takie działania ma grozić grzywna do 300 tys. rubli (ok. 30 tys. zł) lub do trzech lat pozbawienia wolności. W przypadku gdy przestępstwo popełni osoba publiczna lub zostanie ono dokonane za pośrednictwem mediów – trójka zamieni się w piątkę. Czyli 500 tys. rubli lub pięć lat.
– W Europie Zachodniej istnieją podobne przepisy, przewidujące kary za tak zwane kłamstwo oświęcimskie – mówi „Rz” jeden z autorów poprawek, deputowany Paweł Kraszeninnikow. – My też chcemy się bronić – dodaje. Według wcześniejszych zapowiedzi do Dumy ma też trafić ustawa dotycząca zapobieganiu rehabilitacji nazizmu na terytorium byłych republik ZSRR.
Projekt poprawek wniosła do parlamentu grupa posłów partii rządzącej – Jednej Rosji, odpowiadając na apel ministra ds. sytuacji nadzwyczajnych Siergieja Szojgu. Zostanie rozpatrzona 12 maja. – Parlament powinien uchwalić ustawę, która będzie przewidywała odpowiedzialność karną za negowanie zwycięstwa ZSRR w Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej – mówił w lutym.
Zwolennicy tych zmian oskarżają państwa bałtyckie i Ukrainę o budowanie kultu miejscowych oddziałów SS i ugrupowań, które walczyły po stronie Niemców z Sowietami. Jeszcze bardziej nie podobają się im tendencje rozliczeniowe i odrzucanie wersji historii, według której Armia Czerwona niosła wyłącznie wolność i pokój. Państwa bałtyckie uważają, że były okupowane.
– Te zapisy są niebezpiecznie mętne – ocenia w rozmowie z „Rz” politolog Aleksiej Makarkin. – Mamy już prawo o walce z ekstremizmem i zapisy w kodeksie karnym, które wyczerpują ten temat – mówi. – Te poprawki niczego nie wnoszą. Ale mogłyby być niebezpieczne dla historyków czy pisarzy – dodaje. – Czy za przestępcę uznano by Aleksandra Sołżenicyna albo Wasilija Grossmana, piszących o zbrodniach stalinowskich?