Do incydentu doszło w niedzielę wieczorem niedaleko domu, w którym mieszka dziennikarz. Zaucha przechodził przez ulicę na zielonym świetle, gdy na pasy wjechał ciemny samochód. – Gdybym nie odskoczył, to by mnie przejechali – opowiadał "Rz". – Krzyknąłem coś w rodzaju: "Jak jeździsz, oszalałeś?" i poszedłem dalej. "A ty co się na nas drzesz?" – usłyszałem z tyłu i chwilę potem z samochodu wyskoczyło trzech mężczyzn. Dogonili mnie i zaczęli bić – opowiadał Zaucha. Mężczyźni wyglądali na przybyszów z Kaukazu. – Znokautowali mnie. Upadłem, długo nie mogłem się podnieść – dodał. Zabrano go do szpitala.
Doznał wstrząsu mózgu, ma złamaną kość policzkową, dzisiaj ma być operowany. – To podobno dość poważna operacja, pod ogólną narkozą, ma trwać około trzech godzin – powiedział. Jest przekonany, że padł ofiarą bandyckiego wybryku i że pobicie nie ma związku z jego pracą. – To przypadek. Ci ludzie mnie nie znali, byłem po prostu przechodniem – ocenia.
Doszukiwanie się w tym zdarzeniu politycznego dna nie ma sensu. Takie sytuacje są bowiem na moskiewskich drogach na porządku dziennym. Z powodu panującego tu prawa dżungli wejście na przejście dla pieszych to zawsze ryzyko dla przechodnia, jest normą, że kierowcy nie zwracają uwagi na światła. Niedawno weszły w życie nowe przepisy, które przewidują dziesięciokrotny wzrost (do 1000 rubli – około 100 złotych) kary dla kierowcy, który nie zatrzyma się przed zebrą.
Milicja nie wykazuje jednak szczególnego zainteresowania ich egzekwowaniem, a dochodzenie swoich praw na własną rękę może się fatalnie skończyć. – Żadnych kłótni na ulicy, żadnego stukania się w głowę. Przestrzegano mnie przed tym od pierwszego dnia po moim przyjeździe do Moskwy – mówi jeden z Polaków mieszkających w rosyjskiej stolicy.
To nie pierwszy przypadek pobicia w Rosji polskiego dziennikarza. W sierpniu 2005 roku w Moskwie pobito korespondenta "Rz" Pawła Reszkę. Wtedy jednak, inaczej niż w przypadku Andrzeja Zauchy, uzasadnione było doszukiwanie się politycznego kontekstu. Do pobicia doszło w chwili pogorszenia stosunków polsko-rosyjskich. Kilka dni wcześniej w Warszawie ofiarą chuligańskiego napadu padły dzieci rosyjskich dyplomatów. Oprócz korespondenta "Rz" w tym czasie pobito dwóch polskich dyplomatów oraz rosyjskiego pracownika polskiej ambasady w Moskwie.