Monument „Kozacy dońscy w walce z bolszewikami“ postawił dwa lata temu na podwórzu swego domu w stanicy Jełańska pod Rostowem kozak – biznesmen Władimir Mielichow. Prokuratura uważa, że propaguje on faszyzm, i skierowała sprawę do sądu rejonowego.

Kontrowersje budzi bowiem życiorys atamana Krasnowa. Pochodzący z wojskowej rodziny oficer służył w armii carskiej. W czasie rewolucji i wojny domowej walczył przeciwko bolszewikom, był atamanem Wojska Dońskiego. W 1919 r. zrezygnował z tej funkcji i przeniósł się do Estonii, gdzie jeszcze przez jakiś czas współpracował z gen. Nikołajem Judeniczem. W czasie II wojny światowej współtworzył kolaboranckie formacje kozackie w ramach Wehrmachtu i walczył po stronie III Rzeszy. Po wojnie przekazany Sowietom, został przez nich skazany na śmierć i rozstrzelany.

Przeciwnicy twierdzą: oddawanie czci Krasnowowi uwłacza pamięci Rosjan i jest propagowaniem faszyzmu. Ich oburzenie współgra z działaniami władz. Prezydent Dmitrij Miedwiediew powołał bowiem w połowie maja komisję „do walki z fałszowaniem historii na szkodę Rosji“.

Mielichow broni jednak atamana. – Memoriał jest poświęcony tragedii wojny domowej. To Krasnow stworzył największą armię walczącą z bolszewikami, Wojsko Dońskie. I jego walka po stronie Niemców tego nie przekreśla – przekonywał dziennikarzy. – Po stronie nazistów walczyło 1,3 mln obywateli ZSRR. Gdy na stronę wroga przechodzą setki, to zdrajcy, gdy miliony, rodzi się pytanie: co takiego zrobiła im Rosja?