Z badania opinii publicznej przeprowadzonego przez You-Gov dla “Daily Telegraph” wynika, że Partia Pracy poniesie druzgoczącą klęskę w czwartkowych wyborach europejskich. Groziło jej nawet, że spadnie na czwartą pozycję i będzie miała mniej eurodeputowanych niż eurosceptycy. Na konserwatystów zamierzało głosować
26 proc. wyborców, na eurosceptyczną Brytyjską Partię Niepodległości (UKIP) 18 proc., a na laburzystów 16 proc. Tuż za nimi byli Liberalni Demokraci z 15-proc. poparciem.
– Spadek Partii Pracy, która rządzi od 1997 roku, na czwarte miejsce byłby dużym wydarzeniem. Wzrosłaby presja na premiera, żeby się podał do dymisji – mówi “Rz” dr Robin Pettitt, politolog z Uniwersytetu Kingston w Londynie.
Równie dotkliwa porażka szykowała się w wyborach lokalnych, które zdecydują o tym, kto będzie rządził w 34 okręgach. Laburzyści prawdopodobnie stracą kontrolę nad czterema swoimi bastionami w północnej Anglii. Mogą też utracić połowę z 445 mandatów. Byłby to najgorszy rezultat od 1977 roku.
– Partia Pracy nie zdoła już odrobić strat przed wyborami parlamentarnymi, które muszą się odbyć w ciągu roku. Jedyne, na co może jeszcze liczyć, to to, że konserwatyści nie zdobędą bezwzględnej większości w parlamencie – podkreśla dr Pettitt.