Białoruski prezydent w dżinsach i czerwono-zielonej (kolory oficjalnej flagi) koszuli odwiedził motocyklistów zebranych w sobotę na placu koło mińskiego Pałacu Sportu. Oglądał przez chwilę ich popisy, a potem podszedł do czarno-pomarańczowego motocykla Harley-Davidson. Tam dostał od harleyowców dwie, najwyraźniej specjalnie uszyte kamizelki z herbem Białorusi i nazwą oraz symbolem klubu motocyklowego. Wsiadł na motor, posadził przed sobą swego synka Kolę i ruszył na przejażdżkę.
Jechał, mając na głowie jedynie czapkę, również Kola nie włożył kasku, tylko niebieską bandanę. Dwa specjalnie przygotowane kaski, duży czarny i mały czerwony, pozostały w rękach ochroniarza. Grupa kilkuset motocyklistów przejechała wcześniej przez Mińsk, ci jadący na czele trzymali ogromne, czerwono-zielone flagi. Białoruska telewizja STW pokazała, jak harleyowcy składali wieńce przed grobem nieznanego żołnierza. Przeprowadziła też krótką rozmowę z Andrzejem (nazwiska nie podano) z Polski, który przekonywał, że na Białorusi motocykliści czują się znakomicie, a impreza jest świetna.
[srodtytul]Kontakt z młodzieżą[/srodtytul]
Niektórzy komentatorzy twierdzą, iż Łukaszenko próbuje zmienić swój wizerunek. W rozmowie z rosyjskim portalem Wriemia Nowostiej białoruski politolog Aleksander Kłaskowski dowodzi, że to specjalne działania przed zaplanowanymi na przełom 2010 i 2011 r. wyborami prezydenckimi.
– Była to próba nawiązania kontaktu z młodzieżą, wśród której dominują silne nastroje protestu. Do tej pory prezydent nie nawiązywał kontaktu z subkulturami młodzieżowymi – mówił.