Od 15 października do 15 listopada przeciw wirusowi grypy zaszczepionych ma być 40 proc. Włochów. Opracowano też listy preferencyjne obejmujące pracowników służby zdrowia, porządku publicznego, administracji, uczniów i nauczycieli.
Do tej pory groźny wirus w zasadzie omijał Włochy. Zachorowało niewiele ponad tysiąc osób, które udało się wyleczyć. Dopiero 4 września w Neapolu zanotowano jedyną dotąd ofiarę śmiertelną. Zastrajkowali wówczas kierowcy neapolitańskich autobusów, domagając się szczepień i dezynfekcji pojazdów.
Teraz wybuchła nowa dyskusja: czy wierni powinni całować relikwiarz z krwią patrona miasta św. Januarego. Sprawa jest pilna, bo najbliższe święto patronalne już 19 września. Św. January został ścięty za wiarę w 305 r. Jego zaschnięta krew przechowywana w ampułkach w neapolitańskiej katedrze trzy razy do roku upłynnia się podczas specjalnych uroczystości, co ma być dla miasta i okolic dobrą wróżbą.
Potem przez osiem dni wierni się tłoczą, by ucałować relikwiarz. Tradycja sięga końca XIV wieku. Bywa jednak, że cud się nie zdarza, i wtedy zazwyczaj na miasto spadają nieszczęścia. W tym roku w związku z zagrożeniem epidemią arcybiskup Neapolu kardynał Crescenzio Sepe najpierw ogłosił, że relikwiarz całowany nie będzie, ale w sobotę zmienił zdanie: „Od 1700 lat nic nie zdołało powstrzymać św. Januarego, więc i teraz nie przestraszy się grypy”.
Hierarcha powołał się na opinie autorytetów medycznych, sądzących, że prawdopodobieństwo zarażenia się w ten sposób wirusem jest minimalne. Szef władz regionu Kampanii Antonio Bassolino powiedział, że nic nie powstrzyma go przed ucałowaniem relikwiarza. Jednak dyrektor miejscowej polikliniki apeluje o ostrożność.