Na dziewięć dni przed wyborami parlamentarnymi niemieccy socjaldemokraci odetchnęli z ulgą. Wszystkie piątkowe sondaże wykazały nagły wzrost popularności partii Franka-Waltera Steinmeiera, konkurenta Angeli Merkel do fotela kanclerza.
SPD może obecnie liczyć na 25 – 26 proc. głosów. To o 4 punkty procentowe więcej niż jeszcze przed tygodniem. Nikt nie ma złudzeń, że socjaldemokraci mogliby pokonać partie chadeckie CDU/CSU, na które zamierza głosować aż 35 proc. wyborców. Nie o to jednak w tych wyborach chodzi. Nazwisko przyszłego kanclerza jest już znane i nie ma nawet spekulacji, że mógłby to być ktoś inny niż Angela Merkel. Zasadnicze pytanie brzmi: kto będzie partnerem koalicyjnym CDU/CSU?
Możliwych kombinacji jest wiele, ale niemieckie media, politycy i obserwatorzy są niemal pewni, że jedynie dwie z nich mają szansę na realizację: CDU/CSU w koalicji z SPD, a więc dalsze funkcjonowanie obecnego rządu, lub – co jest o wiele bardziej prawdopodobne – koalicja CDU/CSU z liberałami z FDP. Z sondaży wynika, że liberałowie mogą liczyć na 13 – 14 proc. głosów. Chadecji i liberałom brakuje wprawdzie kilku punktów procentowych do bezwzględnej większości, ale obecna przewaga wystarczyć może do zdobycia przez obie partie większości mandatów w Bundestagu i utworzenia wspólnego rządu. – Chcemy rządzić w koalicji z FDP – powtarza przy każdej okazji kanclerz Merkel. Chcą tego także liberałowie, tradycyjny partner chadecji niemal od początku istnienia RFN. Z badań wynika, że zmiany obecnej konstelacji rządowej chce także 58 proc. ankietowanych obywateli.
W tej sytuacji SPD może liczyć nie tyle na poprawę własnych notowań, ile na to, że wyborcy uniemożliwią w ostatniej chwili powstanie rządu czarno-żółtego. Czerń to barwy chrześcijańskiej demokracji, a kolor żółty jest symbolem FDP, liberałów zarówno w sprawach społecznych, jak i gospodarczych. – Jedyną realną alternatywą dla koalicji czarno- żółtej jest obecny układ rządowy, czarno-czerwony – twierdzą zgodnie niemieccy politolodzy. Tym bardziej że FDP nie zmieniła na razie zdania i odrzuca możliwość utworzenia koalicji z SPD i ugrupowaniem Zielonych, które może liczyć na ok. 10 proc. głosów. Postkomuniści z Partii Lewicy ze spodziewanymi 11 proc. głosów nie są brani pod uwagę, bo nikt nie zamierza wchodzić z nimi w układ.
– Wzrostu popularności SPD należało się spodziewać. W dotychczasowych wyborach socjaldemokraci zawsze poprawiali swój wynik bezpośrednio przed terminem elekcji – twierdzi politolog Gerd Langguth. Najwyraźniej do obozu socjaldemokratów powracają ci, którzy śmiertelnie się na SPD w poprzednich latach obrazili, m.in. za próbę demontażu uświęconego tradycją niemieckiego modelu państwa opiekuńczego.