Marzec 1977 roku. Ekskluzywna ulica w Hollywood, dom Jacka Nicholsona. Roman Polański popełni tam największy błąd swego życia. Ten wieczór będzie go kosztował karierę w amerykańskim kinie, a być może również wolność.
44-letni wówczas reżyser robi sesję zdjęciową dla „Vogue’a”. Modelką jest 13-letnia Samantha Gailey. Na początku fotografie są skromne – dziewczynka jest ubrana. Potem Polański prosi ją o zdjęcie bluzki, a wreszcie oboje lądują w jacuzzi. Reżyser przynosi szampana i metakwalon, silny środek uspokajający, używany w latach 70. jako narkotyk.
Dziewczyna po wypiciu kilku kieliszków i zażyciu tabletki jest osłabiona, kręci jej się w głowie. Wychodzi z jacuzzi i siada na kanapie. Polański idzie za półprzytomną Samanthą. – Położył usta na mojej waginie. Zaczął mnie lizać. Chciało mi się płakać. Mówiłam: „Przestań. Nie rób tego”. Bardzo się go bałam – relacjonowała podczas procesu Samantha.
Dalsze zeznania dziewczynki są jeszcze bardziej drastyczne: – Po kilku minutach zaczął ze mną spółkować. Powtarzałam: „Przestań”, ale nie miałam dokąd uciec. Spytał, czy biorę pigułki, a gdy powiedziałam, że nie, podniósł moje nogi w górę i wszedł do odbytu – mówiła.
[srodtytul]Ona mnie prowokowała[/srodtytul]