Decyzja komisji zbiegła się w czasie z falą ostrej krytyki ze strony litewskich polityków i mediów pod adresem lidera AWPL, eurodeputowanego Waldemara Tomaszewskiego.
Główna Komisja Wyborcza składająca się m.in. z przedstawicieli partii politycznych, domaga się od prokuratury ustalenia, czy AWPL podczas kampanii wyborczych nie dopuściła się manipulacji finansowych. Lider Akcji Wyborczej Waldemar Tomaszewski w rozmowie z "Rz" podkreślił, że jego zdaniem brak podstaw prawnych, by kierować sprawę do prokuratury. - Przedstawiliśmy Komisji pełną dokumentację naszych wydatków - oświadczył.
GKW ma zastrzeżenia co do przejrzystości wydatków na paliwo - 390 tys. litów (równowartość około 400 tys. złotych) podczas kampanii wyborczej do PE i 10 tys. litów (12 tys. złotych) w trakcie kampanii lidera AWPL Waldemara Tomaszewskiego w wyborach prezydenckich. Jak twierdzą przedstawiciele AWPL, za te pieniądze sztab wyborczy zakupił karty do tankowania samochodów w jednej z sieci stacji paliwowych. Zostały one rozdane członkom sztabów wyborczych na czas prowadzenia kampanii w terenie.
- Gdyby na jeden samochód wydano 390 tys. litów na paliwo, to być może wystarczyłoby benzyny na podróż dookoła świata - mówi Tomaszewski. - Podczas naszej kampanii używano jednak blisko pięciuset samochodów, będących w ruchu przez miesiąc.
Jak uznał przewodniczący GKW Zenonas Vaigauskas, "partia nie może przejrzyście uzasadnić, w jaki sposób paliwo zostało wykorzystane, dlatego sprawa jest kierowana do prokuratury". Członkowie komisji, którzy wchodzili w skład grupy roboczej badającej finansowanie kampanii wyborczej AWPL, przyznali jednocześnie, że litewska Państwowa Inspekcja Podatkowa, która jako pierwsza sprawdzała finanse Akcji Wyborczej, nie potrafiła sprecyzować, jaki konkretnie artykuł kodeksu karnego został naruszony przez Akcję.