Konserwatywni członkowie Partii Republikańskiej domagają się wprowadzenia tzw. testu czystości, zwanego też testem Reagana. Sprawdzałby on, czy kandydaci, którzy ubiegają się o wsparcie ugrupowania przed przyszłorocznymi wyborami do Kongresu, zgadzają się z głównymi republikańskimi ideałami. Chodzi między innymi o dążenie do obniżenia podatków i walkę z deficytem budżetowym, poparcie dla operacji w Iraku i Afganistanie, sprzeciw wobec małżeństw osób tej samej płci i reformy imigracyjnej, obronę prawa do posiadania broni, a także przeciwstawianie się aborcji i rosnącej roli państwa w systemie opieki zdrowotnej.
– Konserwatyści stracili zaufanie do Partii Republikańskiej – przekonuje James Bopp, członek władz tego ugrupowania, który opracował nową propozycję.
– Jeśli kandydaci chcą naszych pieniędzy, to muszą wspierać nasze wartości – dodaje. Jego zdaniem uprawnione do korzystania ze wsparcia finansowego powinny być tylko osoby, które zgadzają się ze stanowiskiem partii w co najmniej ośmiu z dziesięciu najważniejszych kwestii.
Dlaczego akurat w ośmiu? Ponieważ Ronald Reagan uważał za przyjaciół i sojuszników tych, z którymi zgadzał się co najmniej w 80 procentach. Republikanie przeciwni nowemu pomysłowi argumentują jednak, że nawet były prezydent mógłby mieć problemy z przejściem testu. Za Reagana wzrosły bowiem podatki, a w 1981 roku poparł ustawę zwiększającą kontrolę nad kupującymi broń. W 1983 roku opowiedział się ponadto za amnestią wobec nielegalnych imigrantów.
Za zdrajcę partyjnych ideałów mógłby też zostać uznany zeszłoroczny kandydat Partii Republikańskiej na prezydenta John McCain i co najmniej 40 republikanów zasiadających dzisiaj w Kongresie. Część z nich opowiadała się za amnestią wobec nielegalnych imigrantów, inni poparli przepisy dotyczące walki ze zmianami klimatu.