Francuska gazeta publikuje w poniedziałkowym wydaniu list Polańskiego pt. "Nie mogę dłużej milczeć", który pojawił się w niedzielę po raz pierwszy na stronie internetowej jego przyjaciela, francuskiego filozofa Bernarda-Henri Levy'ego.
Filmowiec pisze tam, że przerywa milczenie, gdyż "żądanie od szwajcarskich władz jego ekstradycji jest oparte na fałszu". W jego opinii, "Stany Zjednoczone nadal domagają się jego wydania głównie po to, by "rzucić go na pastwę światowych mediów, a nie, by "wydać wyrok w sprawie, w której osiągnięto porozumienie 33 lata temu".
"Liberation" popiera zdecydowanie apel reżysera do opinii publicznej, twierdząc, że w tej sprawie "prawo jest pretekstem, a sława Polańskiego, która uderzyła rykoszetem w sędziego, prawdziwą przyczyną jego zajadłości".
"Roman Polański już zapłacił za swój czyn więzieniem i wygnaniem. Jego jedynym przestępstwem jest chwała, która na niego spłynęła dzięki światowemu uznaniu jego dzieła filmowego i która czyni z niego łowne zwierzę dla sędziego w okresie kampanii wyborczej" - dodaje "Liberation".
Według gazety, nie jest prawdą - jak twierdzą niektórzy - że reżyser domaga się specjalnego traktowania przez sąd, gdyż w rzeczywistości żąda on takich samych praw jak wszyscy inni obywatele. Zdaniem "Liberation", występuje "odwrotne" zjawisko - amerykańscy sędziowie są w tej sprawie szczególnie surowi, nie chcąc wziąć pod uwagę takich okoliczności jak prawne przedawnienie czynu czy to że jego ofiara nie chce od dawna ukarania Polańskiego.