Nowa strategia wicepremiera Aleksandra Chłoponina ma dokonać w regionie gospodarczego cudu. Do obszernego dokumentu opracowanego przez jego ludzi i Ministerstwo Rozwoju Regionalnego dotarła rosyjska prasa. Jak informują „Russkij Newsweek” i „Wiedomosti”, rozważa on trzy możliwe scenariusze. Podźwignięcie regionu zagwarantuje zdaniem autorów tylko jeden z nich, który zakłada gigantyczne dotacje, ulgi i inwestycje, m.in. w rozwój infrastruktury, budowę nowych obiektów przemysłowych i turystykę.
Te pomysły nie są złe, ale nie rozwiązują głównych problemów regionu, twierdzą eksperci. – Chłoponin to człowiek wywodzący się z wielkiego biznesu, wie, jak tworzyć wielkie projekty nastawione na zysk. I pewnie mu się uda, ale to nie do końca jest to, czego potrzebuje Kaukaz – mówi Orhan Dżemal z „Russkiego Newsweeka”.
– Kaukaz Północny to najpoważniejszy problem w wewnętrznej polityce Rosji – mówił jeszcze w listopadowym orędziu prezydent Miedwiediew, zapowiadając, że Moskwa zajmie się kłopotliwym regionem. Do tego zadania wyznaczył Chłoponina, którego nazywa się wicekrólem Kaukazu. Jednak na stojącego na czele północnokaukaskiego okręgu federalnego urzędnika od początku patrzono trochę jak na kamikadze. Lista problemów regionu nie ma końca. Są na niej: zacofana gospodarka, bezrobocie, korupcja, klanowość i nieprzejrzystość władzy, spory etniczne i bezpardonowa walka polityczna, lokalni oligarchowie, a także coraz bardziej wpływowi i liczni islamscy ekstremiści dążący do utworzenia na południowych rubieżach Rosji emiratu kaukaskiego. Ich szeregi stopniowo zasilają młodzi ludzie, którzy nie widzą dla siebie perspektyw w kaukaskiej rzeczywistości. W tym kontekście ambitne plany, by utworzyć w każdej republice tętniące życiem ośrodki turystyczne, kurorty i hotele, brzmią wręcz fantastycznie.
Tym bardziej że pieniądze, które płyną do kaukaskich republik, wsiąkają w nie jak w gąbkę. Środki z Moskwy już dzisiaj stanowią ponad połowę budżetu we wszystkich republikach regionu z wyjątkiem Kraju Stawropolskiego (tu wynoszą 35 proc.), a w Czeczenii i Inguszetii – po 91 proc., wyliczają „Wiedomosti”. Pieniądze gubią się po drodze, nie rozwiązują problemów społecznych. „Kaukaz przypomina drugą stronę lustra – pisze „Newsweek”. – Z jednej strony wszystko się rozpada, rosną napięcia etniczne, praktycznie co tydzień dochodzi do zamachów. Z drugiej – urzędnicy jeżdżą porsche cayenne, na ulicach nie widać biedaków, a sytuacja demograficzna jest najlepsza w Rosji”.
W marcu, gdy po stosunkowo spokojnych pięciu latach w rosyjskiej stolicy znowu wybuchły bomby, stało się jasne, że jeśli Moskwa się Kaukazem nie zajmie, ten ze swoimi problemami sam przyjdzie do Moskwy. – I Chłoponin, i Kreml rozumieją, że gospodarka to dopiero pierwszy krok, że konieczne jest rozwiązanie problemów społecznych i politycznych. Ale jak? – pyta politolog Aleksiej Makarkin. – Trzeba wspierać społeczeństwo obywatelskie, ale wiadomo, że jeszcze bardzo długo władza nie będzie mogła się na nim oprzeć – mówi. – Błędna jest opinia, że chaos na Kaukazie to problem ostatnich 20 lat. Jeśli spojrzeć na historię, to właśnie chaos był tam stanem permanentnym – dodaje Dżemal.