Blair poza Wielką Brytanią spędził w ubiegłym roku w sumie osiem miesięcy. Jako byłemu szefowi rządu należy mu się podczas wyjazdów ochrona policyjna, którą finansuje państwo. Choć, dysponując majątkiem o równowartości ponad 97 mln zł, Blair mógłby żyć w luksusie, nie pracując, były premier jeździ po całym świecie i zgarnia pieniądze za wykłady i „usługi doradcze”. Przedstawiciele jego biura podkreślają, że większość podróży odbywa w ramach swej działalności charytatywnej i jako negocjator pokojowy na Bliskim Wschodzie. Używając tego argumentu, przedstawiciele biura odrzucili apele o rezygnację z policyjnej asysty i opłacenie przez Blaira prywatnych ochroniarzy.
Podróże zarobkowe od dyplomatycznych często trudno oddzielić. Za porady w kwestiach „globalnej strategii” Blair otrzymuje rocznie równowartość 10 mln zł od amerykańskiego banku JP Morgan. W czasie jednego z pobytów w Abu Zabi były szef rządu spotkał się rano z ministrem edukacji, by omówić kwestie jego działalności charytatywnej, a po południu rozmawiał z ministrem finansów jako doradca JP Morgan.
Podczas wrześniowego sześciodniowego pobytu w Nowym Jorku ochroniarze byłego premiera mieszkali w pięciogwiazdkowym hotelu Carlyle. Jedna noc kosztowała równowartość 2265 zł. Podobne kwoty za noclegi ochrony trzeba było płacić w luksusowym hotelu w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, dokąd Blair jeździ jako doradca funduszu inwestycyjnego Mubadala. Za ciasteczko i filiżankę cappuccino płaci się tam równowartość 60 zł.
Blair był w ubiegłym roku pięć razy na luksusowych wakacjach, podczas których również towarzyszyli mu ochroniarze. Przez sześć dni bawił w Ulusaba, afrykańskiej posiadłości twórcy koncernu Virgin, miliardera Richarda Bransona. Towarzyszyło mu tam troje funkcjonariuszy.
Jak wynika z policyjnych notatek, mundurowym podoba się praca dla Blaira. W jednej z nich policjant ostrzegał kolegów przed podawaniem w wątpliwość różnych wydatków, gdyż „niesie to ryzyko wywołania publicznej debaty na temat finansowania naszych zagranicznych operacji ochrony”.