Zmiany przewidują m.in., że funkcjonariusze FSB będą mogli oficjalnie wydać ostrzeżenie osobie, która ich zdaniem znajduje się na granicy popełnienia przestępstwa. Między kolejnymi czytaniami w Dumie autorzy poprawek wycofali z nich pewne szczególnie drażliwe elementy – zniknął np. zapis o karze grzywny lub aresztu za odmowę podporządkowania się ostrzeżeniu FSB. Jednak, jak zwracają uwagę obrońcy praw człowieka, w nowej wersji zapisano, że każdy obywatel ma obowiązek podporządkować się ostrzeżeniu.
– Ta wersja niczym się nie różni od poprzedniej. Jest równie zła – mówi „Rz” szef Ruchu na rzecz Praw Człowieka Lew Ponomariow, który wraz z Ludmiłą Aleksiejewą i innymi działaczami zwrócił się do Rady Federacji (wyższej izby parlamentu), by odrzuciła poprawki. Żeby weszły w życie, potrzebne są jeszcze tylko podpisy prze- wodniczącego RF i prezydenta Dmitrija Miedwiediewa. Działacze mówią m.in. o braku jakichkolwiek kryteriów prawnych, którymi mieliby się kierować funkcjonariusze. – Wszystko będzie się opierać na widzimisię konkretnego czekisty. Każdy funkcjonariusz będzie mógł doprowadzić do ukarania dowolnego człowieka tylko dlatego, że jak mu się wydaje, stanowi on zagrożenie – mówi Ponomariow. „Nasz kraj stoi przed wyborem: długa i trudna droga do prawdziwego państwa prawa albo sprzeczne z konstytucją ograniczenie praw jednostki” – czytamy w liście do przewodniczącego RF Siergieja Mironowa.
Podczas gdy niektórzy deputowani parlamentarnej opozycji porównywali nowe przepisy do Orwellowskiego „Roku 1984”, gdzie kara groziła nie za przestępstwo, ale za samą myśl o nim, broniący FSB posłowie Jednej Rosji przekonywali media o słuszności koncepcji profilaktyki, która pomoże błądzącym zejść ze złej drogi. Pomysł na umocnienie pozycji FSB eksperci kojarzyli z tą stroną rosyjskiej sceny politycznej, która gra na wzmocnienie struktur siłowych, czyli z premierem Władimirem Putinem. Dlatego, gdy w czwartek Dmitrij Miedwiediew oświadczył, że poprawki zostały przygotowane „na jego osobiste polecenie”, część analityków osłupiała. – Jeśli mieniący się demokratą i liberałem Miedwiediew miał do tej pory jakichś potencjalnych zwolenników, to podpisanie tej ustawy gwarantuje mu, że ich straci – komentuje Ponomariow.
[i] —Justyna Prus z Moskwy[/i]