Podczas konferencji w Kabulu prezydent Hamid Karzaj obiecał, że do 2014 roku miejscowa armia i policja będą gotowe samodzielnie kierować działaniami we wszystkich prowincjach Afganistanu. Przejmowanie kontroli nad niektórymi regionami ma się zacząć już pod koniec tego roku.
Przedstawiciele ponad 60 krajów biorących udział w konferencji zgodzili się też, by afgańskie władze rozdzielały połowę pomocy finansowej płynącej do Afganistanu. Zaakceptowali plan prezydenta Karzaja zakładający pojednanie z talibami, którzy zgodzą się złożyć broń i zerwać z al Kaidą.
Szef NATO Anders Fogh Rasmussen dał jednak do zrozumienia, że nie należy oczekiwać szybkiego wycofania sił koalicji z Afganistanu. – Przekazywanie odpowiedzialności będzie zależało od sytuacji, a nie od kalendarza. Nigdy nie pozwolimy talibom obalić rządu w Kabulu. Nie dopuścimy, by al Kaida miała tu znowu swoje bezpieczne kryjówki – podkreślał Rasmussen.
Na razie żadna afgańska jednostka nie osiągnęła według NATO zdolności samodzielnego działania. Talibowie kolejny raz udowodnili wczoraj, że siły bezpieczeństwa nie kontrolują nawet okolic Kabulu. Z powodu ostrzału rakietowego samolot wiozący na konferencję sekretarza generalnego ONZ Ban Ki Muna i szefa szwedzkiego MSZ Carla Bildta nie mógł wylądować na lotnisku w stolicy i został skierowany do amerykańskiej bazy Bagram.
Mimo szczelnej ochrony rebelianci zdołali odpalić co najmniej pięć rakiet, które wylądowały niedaleko lotniska i w dzielnicy dyplomatycznej. Kolejny rebeliant przeniknął też do afgańskiej armii i zastrzelił dwóch żołnierzy koalicji. Do podobnego wypadku doszło tydzień wcześniej.