Piątkowa uchwała Dumy o Katyniu stała się okazją do rozważań, czy dokument oznacza dalszy ciąg destalinizacji prowadzonej od pewnego czasu przez prezydenta Dmitrija Miedwiediewa. „Trzeba wreszcie rozprawić się z własną historią. Wyzwolić się od mitologii Stalina – dobrego menedżera. Otworzyć do końca archiwa – wtedy skończą się bezsensowne debaty o Katyniu i innych rzekomo spornych sprawach.
Trzeba uznać NKWD za organizację zbrodniczą, by pewni ludzie nie szczycili się swą bohaterską przeszłością. Trzeba przestać być historycznymi spadkobiercami Stalina. Bez tego nic się nie uda” – pisze publicysta „Nowej Gazety” Andriej Kolesnikow.
W tym samym wydaniu o uchwale Dumy pisze Aleksander Gurianow ze stowarzyszenia Memoriał: „Będzie wspaniale, jeśli w rezultacie poprawią się relacje z Polską, ale Katyń to przede wszystkim nasz niecierpiący zwłoki problem wewnętrzny. Dla rozwiązania sprawy konieczne jest przeprowadzenie minimum czterech aktów prawnych. Deklaracja polityczna, nawet najbardziej słuszna, nie może ich zastąpić” – podkreśla Gurianow.
Chodzi o postulaty, których realizacji od dawna domaga się Memoriał. Są to: zmiana kwalifikacji prawnej zbrodni, wskazanie wszystkich uczestniczących w niej osób, imienna rehabilitacja wszystkich ofiar i odtajnienie akt śledztwa.
Tymczasem, choć na płaszczyźnie politycznej padają niezwykle ważne i potrzebne słowa potępienia zbrodni katyńskiej i odpowiedzialnego za nią Józefa Stalina i totalitarnego reżimu, przeczą im działania rosyjskich instytucji, w pierwszym rzędzie Głównej Prokuratury Wojskowej, która prowadziła śledztwo katyńskie przez prawie 15 lat, po czym w 2004 roku umorzyła je ze względu na śmierć winnych.