Tysiące Egipcjan ponownie wyszło na ulice, by domagać się demokratycznych zmian. W Tunezji nowe władze ścigają obalonego prezydenta.
W Kairze i mieście portowym Suez na ulice wyszło co najmniej 5 tysięcy osób. „Precz z Mubarakiem” – skandowały. Policja rozpędziła demonstrujących za pomocą pałek i gazu łzawiącego. Protesty udaremniono także na północy w al Mahalla al Kubra oraz w Asjut, w środkowej części kraju.
Egipskie MSW wydało komunikat, w którym zakazało kolejnych antyprezydenckich manifestacji. Na ulicach Kairu rozmieszczono tysiące policjantów. Aresztowanych zostało co najmniej 500 osób, w tym 121 członków radykalnego Bractwa Muzułmańskiego. Mimo to pojawiły się kolejne wezwania do protestów. Prodemokratyczna grupa młodzieżowa Ruch 6 kwietnia zaapelowała na Facebooku i Twitterze do mieszkańców Egiptu o urządzanie manifestacji „aż do odejścia Mubaraka”. Władze w odpowiedzi zablokowały dostęp do obu portali.
Dzień wcześniej w protestach, które wybuchły m.in. w Kairze, Aleksandrii, Suezie i Ismailii, zginęły cztery osoby, a rannych zostało ponad 250. Także w Tunezji atmosfera jest napięta. Tysiące osób demonstrowało w drugim co do wielkości mieście Safakis, domagając się dymisji tymczasowego rządu, utworzonego po ucieczce z kraju prezydenta Zina el Abidina Ben Alego. W zakładach pracy rozpoczęto strajk generalny. Według związków zawodowych w wiecach wzięło udział co najmniej 50 tys. manifestantów. „Naród żąda rozwiązania rządu”, „Rewolucja aż po zwycięstwo, od Tunisu po Kair” – wołali.
Strajk zorganizowała Powszechna Tunezyjska Unia Pracy (UGTT), która odegrała znaczącą rolę w manifestacjach, w wyniku których doszło do obalenia Ben Alego. Teraz związkowcy domagają się, by z nowego rządu jedności narodowej usunięto ministrów z czasów znienawidzonego prezydenta. M.in. premiera Mohammeda Ganusziego, który tymczasowo objął obowiązki głowy państwa.