Znany trener, posiadacz siódmego dana w karate klasycznym (styl Shotokan), szef Białoruskiej Federacji Karate Andrej Wilkin nie będzie już wykładać na Białoruskim Narodowym Uniwersytecie Technicznym (BNTU). 19 grudnia – wraz z żoną Swietłaną Wilkiną i dorosłym synem – uczestniczył w proteście opozycji przeciwko fałszowaniu wyników wyborów prezydenckich.
Wilkin, podobnie jak setki innych uczestników demonstracji, został skazany na 15 dni aresztu. Zdaniem dyrekcji BNTU poniesiona przez niego kara nie była jednak dość surowa. Zaproponowała Wilkinowi, żeby zrezygnował z pracy na uczelni za porozumieniem stron. Według białoruskich mediów to zemsta władz za jego poglądy.
Andrej Wilkin nie chce komentować sprawy. Podziękował jednak za zainteresowanie jego losem ze strony polskiej gazety. – Na razie tylko tyle mogę powiedzieć – oznajmił „Rz”.
Wstrzemięźliwość trenera, którego wychowankowie zdobyli dla Białorusi dziesiątki tytułów mistrzów świata i Europy, może wynikać z tego, że na BNTU nadal pracuje jego żona Swietłana – siedmiokrotna mistrzyni świata i 15-krotna mistrzyni Europy w karate klasycznym.
To właśnie od jej koleżanki Ludmiły Białorusini dowiedzieli się o aresztowaniu małżeństwa Wilkinów i ich 25-letniego syna. Ludmiła twierdziła, że Swietłana Wilkina poszła na demonstrację, bo chciała zaprotestować przeciwko zmuszaniu jej studentów do głosowania przed dniem wyborów. Zdaniem opozycji wszystkie głosy oddane przed terminem zostały sfałszowane na korzyść Aleksandra Łukaszenki. – Oni nie mieli agresywnych zamiarów – zapewniała dziennikarzy Ludmiła. Z ostatniej rozmowy telefonicznej ze Swietłaną dowiedziała się, że jej koleżanka znajduje się w milicyjnej furgonetce.