Stały moskiewski korespondent dziennika „The Guardian” Luke Harding po dwóch miesiącach spędzonych w Londynie, gdzie analizował depesze WikiLeaks, miał w weekend powrócić na placówkę. Został jednak zatrzymany na lotnisku i deportowany.
– Dla pana Rosja jest zamknięta – usłyszał od przedstawiciela służb granicznych, który dopiero w samolocie oddał mu paszport z anulowaną wizą. Ostatni taki incydent miał miejsce w 1989 roku, kiedy wyrzucono korespondenta BBC Angusa Roxburgha w reakcji na decyzję Margaret Thatcher o wydaleniu z kraju 11 sowieckich szpiegów.
Deportacja brytyjskiego dziennikarza przypominająca czasy zimnej wojny wywołała w Londynie burzę. Brytyjskie MSZ zażądało uzasadnienia decyzji rosyjskich władz. Deputowany Partii Pracy Chris Bryant wezwał w Izbie Gmin rząd do odwołania planowanej na przyszły tydzień wizyty szefa rosyjskiej dyplomacji Siergieja Ławrowa w Londynie.
– Rząd powinien pokazać, że Ławrow nie jest mile widziany w tym kraju, dopóki brytyjscy dziennikarze nie będą mile widziani w Rosji – uznał polityk.
– Z Rosją trzeba rozmawiać. Ale nie boimy się podnosić tematów, które nas dzielą ani tych, które dzielą nas wyjątkowo mocno – odpowiadał minister ds. europejskich David Lidington.