To triumf demokratycznej rewolucji. Odbudujemy międzynarodową reputację Irlandii i otworzymy nowy rozdział w jej historii – obwieścił Enda Kenny po ogłoszeniu wyników głosowania z 70 proc. okręgów wyborczych. I choć głosy wciąż są liczone, już wiadomo, że Fine Gael zdobędzie co najmniej 75 mandatów w 166-osobowym parlamencie.
Taki wynik to olbrzymi sukces, ale nie wystarczy, by rządzić samodzielnie. Kenny rozpoczął wczoraj poszukiwanie partnera koalicyjnego od Partii Pracy, która ma zdobyć co najmniej 35 mandatów. Trzykrotnie więcej od rządzącej dotychczas Fianny Fail, która będzie musiała się pogodzić z najgorszym wynikiem wyborczym w swej historii. – Enda Kenny skontaktował się z liderem Partii Pracy Eamonnem Gilmorem i właśnie kompletuje zespół negocjacyjny – poinformował rzecznik Fine Gael.
Kenny liczy, że 9 marca na pierwszym powyborczym posiedzeniu parlamentu otrzyma mandat do tworzenia nowego rządu. Już w przyszłym tygodniu bowiem zamierza rozpocząć renegocjacje z Brukselą „upokarzającego" planu pomocy w wysokości 85 mld euro udzielonej Irlandii przez UE i Międzynarodowy Fundusz Walutowy. Kenny chce obniżenia „zabójczo wysokiego" oprocentowania pożyczki. – Ten plan jest zły dla Irlandii i dla Europy – uważa przyszły premier, który ma nadzieję, że uda mu się utworzyć stabilną koalicję przed piątkiem. Wtedy zamierza bowiem prosić o poparcie dla renegocjacji pożyczki na spotkaniu Europejskiej Partii Ludowej (EPP).
Pożyczka od UE i MFW kosztowała rząd Briana Cowena władzę. Fianna Fail rządziła krajem nieprzerwanie przez 21 lat. Światowy kryzys w Irlandii był wyjątkowo dotkliwy, co wywołało olbrzymie niezadowolenie obywateli. W efekcie rząd byłego celtyckiego tygrysa musiał rozpisać przedterminowe wybory.
Enda Kenny liczy, że uda mu się ponownie „uruchomić irlandzką gospodarkę", m.in. za pomocą restrykcyjnej polityki budżetowej. Zapowiedział, że zwolni 30 tys. urzędników.