– Kuczma jest podejrzany o wydawanie kierownictwu MSW poleceń, które doprowadziły do zamordowania Georgija Gongadzego – ogłosił dziś zastępca prokuratora generalnego Renat Kuzmin. Były prezydent nie może opuszczać Ukrainy. – Oskarżonym na razie nie jest – zastrzegł śledczy.
Słowa Kuzmina zaskoczyły Ukraińców. Zdaniem przeciwników Kuczmy o tym, że to on zlecił zamordowanie Gongadzego, było wiadomo od 2000 roku, gdy dziennikarz gazety internetowej „Ukraińska Prawda" został porwany w centrum Kijowa. Gongadze zaginął we wrześniu, a w listopadzie przewodniczący parlamentu Ołeksandr Moroz przedstawił deputowanym fragmenty taśm nagranych potajemnie przez ochroniarza Kuczmy majora Mykołę Melnyczenkę. Słychać na nich głos Kuczmy, który mówi: „Trzeba coś zrobić z Gongadzem". Byli prokuratorzy nie udowodnili jednak prezydentowi winy. Był przesłuchiwany i zwalniany, konsekwentnie powtarzał, że jest niewinny.
– Prokuratura zachowuje się dziwnie. Najpierw twierdziła, że zlecenie na Gongadzego wydał były szef MSW Jurij Krawczenko (został znaleziony martwy w garażu daczy pod Kijowem w marcu 2005 r. – red.). Mówiła też, że zleceniodawców nie było. Trudno przewidzieć, czym sprawa zakończy się tym razem – mówi „Rz" Wołodymyr Czemerys, działacz ukraińskiej Grupy Helsińskiej, organizator akcji protestacyjnej „Ukraina bez Kuczmy" w 2001 r. – Niezależnie od wyników dobrze, że śledztwo zostało wszczęte – dodaje.
Kijowscy politolodzy próbują zgadnąć, co kryje się za decyzją prokuratury. Jedni mówią, że ma odwrócić uwagę od śledztwa przeciwko przywódczyni opozycji Julii Tymoszenko. Inni – że otoczenie prezydenta Wiktora Janukowycza chce mieć wpływ na ludzi Kuczmy. Gazeta „Siegodnia" napisała, że śledztwo wszczęto, by oczyścić Kuczmę z podejrzeń.
Śledczy ustalili, że Gongadzego wywieźli z Kijowa oficerowie milicji. Dowodził nimi były generał MSW Ołeksij Pukacz. Trzech milicjantów odsiaduje kilkunastoletnie wyroki więzienia. Pukacza zatrzymano w 2009 r. po sześciu latach poszukiwań. Miał osobiście zamordować Gongadzego, dusząc go paskiem.