Polecenie Łukaszenki, aby poszukać zleceniodawców zamachu wśród opozycji demokratycznej, brzmi absurdalnie. Działam w opozycji od czasów pieriestrojki i wiem, że na Białorusi nie ma sił opozycyjnych zdolnych do popełnienia takich zbrodni. Terroryzm nie jest białoruską metodą walki politycznej, a opozycja stosuje cywilizowane środki w sporze z dyktaturą.

Zachowanie Łukaszenki można tłumaczyć tylko chęcią posiania jeszcze większego strachu w społeczeństwie i ostatecznego dokręcenia śruby opozycji. Wątpię, czy organy śledcze same wierzą w podpowiedziany przezeń trop. Dobrze, jeśli kampania polowań na czarownice skończy się na przesłuchaniach. Gorzej, jeśli prokuratura i KGB oskarżą o zbrodnię niewinnych ludzi. Niestety, białoruski wymiar sprawiedliwości już niejednokrotnie udowodnił, że kieruje się motywacją polityczną. Gdyby było inaczej, nie mielibyśmy na Białorusi więźniów politycznych. Jednak nawet brutalna przemoc ze strony państwa wobec opozycji nie uspokoi sytuacji w kraju, gdyż do więzienia można wsadzić człowieka, ale nie da się w nim zamknąć myśli.