Orlando Zapata zmarł 23 lutego 2010 roku w wieku 42 lat po 86 dniach głodówki. Odbywający wyrok 36 lat pozbawienia wolności dysydent protestował przeciw warunkom odbywania kary przez niego i innych więźniów politycznych.
Jego śmierć zwiększyła presję na reżim, by wypuścił na wolność osoby skazane za poglądy. Trwająca 135 dni głodówka innego dysydenta Guillerma Farinasa zmusiła władze w Hawanie do podjęcia rozmów z Kościołem katolickim i rządem Hiszpanii na temat rozwiązania sprawy więźniów. W efekcie wolność odzyskało ponad 100 osób skazanych z przyczyn politycznych. Bliscy Orlanda Zapaty musieli jednak zapłacić wysoką cenę za to, że świat uznał go za męczennika. Najbardziej ucierpiała matka dysydenta Reina Luisa Tamayo.
Za każdym razem, gdy starsza pani mieszkająca w Banes (prowincja Holguin na wschodzie Kuby) wybierała się na mszę za duszę syna lub na jego grób, mogła być pewna, że przeszkodzą jej w tym prawomyślni obywatele, czyli agenci bezpieki udający przechodniów.
– To osoba w podeszłym wieku. Bardzo schorowana. Tymczasem była bita, szarpana, wleczona po ziemi, nasyłali na nią hołotę z rurami, pałkami, kijami bejsbolowymi – opowiadał „Rz" niezależny dziennikarz Juan Carlos Herrera Acosta, skazany w 2003 na 20 lat więzienia, uwolniony w sierpniu zeszłego roku i deportowany do Hiszpanii. Przez jakiś czas siedział w jednym zakładzie z Zapatą.
– Spędziliśmy trzy lata obok siebie. Aż go zabrali na śmierć do więzienia Kilo 8 w Camaguey, najgorszego na półkuli zachodniej. Tam wojskowi nie myślą, tylko biją – mówił Herrera Acosta. Reina Luisa pewnie zniosłaby prześladowania, bo po śmierci Orlanda pokazała, że nie brak jej odwagi. Oskarżyła reżim o zamordowanie syna. „Skończyli z nim. Udało im się osiągnąć to, co chcieli. Zamknęli usta bojownikowi o prawa człowieka" – mówiła amerykańskiej gazecie „El Nuevo Herald". Zdecydowała się jednak na wygnanie, bo drżała o życie pozostałych dzieci i wnuków. – Nie zniosłabym uwięzienia czy maltretowania któregokolwiek z nich – mówiła, szykując się do opuszczenia kraju na zawsze.