Parlament poparł zmiany do ustawy o odpowiedzialności za ludobójstwo Litwinów. Zakładają, że zbrodnie sowieckie, podobnie jak nazistowskie, nie mogą ulegać przedawnieniu.
– To bardziej symboliczna decyzja. Ma przypomnieć zarówno władzom w Rosji, jak i samym Litwinom, że sprawa jest aktualna – mówi „Rz" litewski historyk Alvydas Nikžentaitis. Nie liczy na radykalne zmiany. – W 2005 r. rozmawiałem na temat odszkodowań za zbrodnie sowieckie z politykami litewskimi. Już wtedy uznano, że nie ma na to szans. Mówiono: wystarczyłoby, aby Rosja zapłaciła Litwie jednego symbolicznego lita – dodaje historyk.
Władze w Wilnie żądają od Moskwy rekompensat za okupację, a także atak w styczniu 1991 r., podczas którego w czasie szturmu żołnierzy sowieckich na wieżę telewizyj-ną w Wilnie zginęło 14 osób, a 700 zostało rannych.
W 2000 r. Sejm zobowiązał rząd do rozmów z Moskwą o reparacjach wojennych. Komisja parlamentarna szacowała straty na 20 miliardów dolarów. Rosyjskie portale pisały, że roszczenia związane z tragicznymi wydarzeniami w Wilnie w 1991 r. władze w Moskwie uznają za bezpodstawne. Przypominają, że Litwini chcieli zamknąć sprawę rekompensat przed 20. rocznicą szturmu na wieżę.
– Uznanie przez Rosję, że Litwa była okupowana przez ZSRR, to najważniejsza sprawa dla społeczeństwa litewskiego. Ma taki sam wydźwięk jak dla Polaków Katyń – podkreśla Nikžentaitis.