Na wystawie tych zwierząt w niedzielę oświadczył on, że jego psy są ładne, lecz "tak samo jak Bułgarów, należy je trzymać krótko na smyczy".
Chcąc usprawiedliwić premiera i przywódcę partyjnego, przewodnicząca parlamentu Cecka Caczewa oswiadczyłą w radiu publicznym, że "psy premiera są lubiane i hołubione". Dodała następnie: "Instytucje odnoszą się z niezbędnym szacunkiem i miłością do bułgarskich obywateli".
Media bułgarskie, tradycyjnie relacjonujące każdy krok premiera, nadały wypowiedziom szeroki rozgłos, co spowodowało prawdziwą burzę w kraju, chociaż najnowsza gafa Borysowa nie jest jego pierwszą wpadką.
Jeszcze na początku swojej kadencji Borysow mówił, że Bułgarzy są "złym materiałem", uściślając, że przeciw niemu są emeryci, Turcy i Romowie. Kilka miesięcy temu radził obywatelom, by zamiast narzekać na niskie dochody sami sadzili ziemniaki. Tydzień temu na pytanie studentki ekonomii, czy można spodziewać się wzrostu zatrudnienia, oświadczył, że jest sporo pracy dla pasterzy owiec. W tym samym czasie zapowiadał, że wprowadzi zakaz wyjazdu za granicę dla absolwentów krajowych uczelni.
Na porównanie z psami, które jest obraźliwe w Bułgarii - po pięciu wiekach tureckiej niewoli słowo "pies" stało się wyzwiskiem - zareagowali zarówno politycy i obserwatorzy życia politycznego, a także internauci.