Berntsen był przyrodnim bratem żony następcy norweskiego tronu księcia Haakona. Jego ojciec poślubił matkę księżnej Mette-Marit w 1994 roku. Zmarł trzy lata temu.

Trond był policjantem, a na Utoi został zatrudniony jako ochroniarz. Miał dwoje dzieci, ale na obóz socjaldemokratycznej młodzieżówki zabrał ze sobą tylko dziesięcioletniego syna. Gdy wybuchła strzelanina, próbował powstrzymać szaleńca, choć nie miał przy sobie broni. Zanim ten strzelił w jego kierunku, zdążył jeszcze zadzwonić do przyjaciółki. Powiedział, że na wyspie jest wielu przerażonych ludzi, którzy uciekają w panice. Norweskie media już okrzyknęły go bohaterem. Choć w Norwegii zginęło 76 osób, tamtejsze media do wczoraj nie ujawniły zbyt wielu nazwisk ofiar. Wiadomo było tylko, że w Oslo zginęło dwóch pracowników rządowych.

A na wyspie – jak spekulowano – śmierć mogło ponieść wiele dzieci norweskich polityków. Policja zapowiedziała, że ujawni nazwiska, jak tylko skończy się identyfikacja wszystkich ciał. Na pewno zginął 21-letni Tore Eikeland, lider młodzieżówki z Hordaland, którego osobiście chwalił premier Jens Stoltenberg. – To jeden z naszych najbardziej utalentowanych młodych polityków – mówił o nim. Wśród ofiar jest też prawdopodobnie 20-letnia Hanne Kristine Fridtun, która jeszcze w piątek ok. godziny 18 mówiła przez telefon mediom: „Jest nas dwudziestka ukrywających się przy brzegu. Mówimy cicho, by nie było nas słychać". Od tamtej pory nie ma z nią kontaktu.