57-letni Battisti ma we Włoszech do odsiedzenia dwa dożywocia. Skazany został zaocznie m.in. za to, że jako członek lewackiej terrorystycznej organizacji Zbrojni Proletariusze na rzecz Komunizmu własnoręcznie zamordował dwie osoby i zaplanował co najmniej cztery zamachy o śmiertelnych skutkach w latach 1978 – 1979.
Nigdy nie poniósł za to kary. Z Włoch uciekł do Meksyku, potem mieszkał w Paryżu. Gdy władze francuskie postanowiły wydać go Włochom, zbiegł do Brazylii, gdzie go najpierw aresztowano, ale następnie przyznano status uchodźcy politycznego. Battisti cieszy się wolnością od ponad dwóch miesięcy.
Najpierw ku oburzeniu Włochów opowiadał brazylijskim mediom o rozkoszach życia na brazylijskich plażach. Teraz w Cananei nad Atlantykiem udzielił wywiadu wysłannikowi największej włoskiej agencji prasowej ANSA.
W mieszkaniu z portretami Che, Marksa i Lenina Battisti po raz pierwszy poprosił Włochów o wybaczenie. Zastrzegł jednak, że czuje się za swą przeszłość jedynie odpowiedzialny politycznie. Nie ma bowiem krwi na rękach. Powtórzył, że uciekał przed włoskim wymiarem sprawiedliwości, bo inaczej musiałby zapłacić dożywociem za przestępstwa, których nie popełnił.
Pytany, czy wyraża skruchę, stwierdził, że to obcy mu, pełen hipokryzji termin religijny, kojarzący się z donosicielstwem. Nie zamierza w związku z tym wyznawać win ani podawać okoliczności czy tożsamości współwinnych przestępstw, w które był uwikłany.