– Nie wiem, komu mam wierzyć i co się dzieje z Andrejem – nie kryje w rozmowie z „Rz" niepokoju Iryna Chalip, małżonka polityka skazanego na pięć lat pozbawienia wolności za organizację protestu powyborczego przeciwko fałszowaniu wyborów 19 grudnia zeszłego roku. Kobieta, znana dziennikarka, w poniedziałek rano poinformowała media, iż jej mąż zaginął bez śladu. Pani Chalip nie wykluczyła, iż przytrafiło mu się „coś najgorszego". – A co miałam myśleć, jeśli w zeszłym tygodniu w Departamencie Wykonywania Wyroków (DIN) MSW oświadczyli mi, iż Andrej trafi do kolonii w Bobrujsku w sobotę, a nie ma go tam do dzisiaj? – tłumaczy swój stan emocjonalny żona Sannikaua. Dodaje, iż zaczęła myśleć o najgorszym, gdy się okazało, że transport z więźniami z Nowopołocka do Bobrujska rzeczywiście dotarł w sobotę, ale Sannikaua wśród więźniów nie było.
Zmartwiona losem męża kobieta w poniedziałek odwiedziła ponownie DIN MSW Białorusi. – Mówili, że Andrej nie dotarł do Bobrujska, bo powstały problemy z koleją – opowiada nam Chalip. Udało jej się ustalić, że od 20 września, gdy Sannikau opuścił kolonię karną w Nowopołocku, trzymano go w więzieniu w Witebsku, skąd w poniedziałek trafił do zakładu karnego w Mohylewie.
– Obawiam się, iż w witebskim więzieniu mógł być torturowany – mówi „Rz" ułaskawiony niedawno przez Łukaszenkę, jak sam twierdzi w ramach handlu z Zachodem, Aleksander Atroszczankau. Podczas kampanii prezydenckiej był rzecznikiem Sannikaua, więc bardzo się martwi o jego los i podkreśla, iż witebskie więzienie cieszy się sławą najgorszego na Białorusi – To, jak są w nim traktowani nawet zwykli więźniowie, można określić mianem tortur – podkreśla. – Strach pomyśleć, jak mogli potraktować Sannikaua, jeśli dostali rozkaz wymuszenia na nim podpisania prośby o ułaskawienie do Łukaszenki.
– Tego, że prawie tydzień spędził w witebskim wiezieniu, nie da się racjonalnie wytłumaczyć. Przecież inni więźniowie dojechali do Bobrujska w terminie – mówi Chalip. Ujawnia, iż od władz więziennych dowiedziała się o kolejnym terminie, w którym Sannikaua mają dostarczyć do kolonii w Bobrujsku: 30 września. – Już nie wiem, czy tym razem mówili prawdę. Nie mogę nawet mieć pewności, iż jest teraz w Mohylewie. Skoro kłamali wcześniej, to mogli skłamać i teraz.
We wtorek fakt pobytu Sannikaua w Mohylewie mają sprawdzić jego adwokaci. – Nie udzielamy takich informacji przez telefon – odpowiedział „Rz" pracownik więzienia w Mohylewie, gdy poprosiliśmy, aby potwierdził lub zaprzeczył informacji, iż Andrej Sannikau czeka właśnie tam na transport do kolonii karnej w Bobrujsku.