Anna Nowacka-Isaksson ze Sztokholmu
„Coraz mniej wiernych uczestniczy we mszach, podczas gdy liczba kościołów pozostaje ta sama. Kościół ewangelicko-luterański powinien sprzedać swoje budynki, by można je było zamienić na mieszkania, kawiarnie lub pizzerie albo je zburzyć" – zaapelował były dziekan i wikariusz Hans Börje Hammar w niedzielnej edycji dziennika „Svenska Dagbladet".
Brat byłego arcybiskupa Szwecji Karla Gustava Hammara, kandydat w wyborach na urząd arcybiskupa w 2006 r., wystąpił z kontrowersyjnym pomysłem na ratowanie Kościoła ewangelicko-luterańskiego z głębokiego kryzysu. Kryzys ten przejawia się nie tylko w spadku liczby uczęszczających na nabożeństwa, ale również w statystykach młodzieży przystępującej do bierzmowania. Od 1970 r. liczba przyjmujących bierzmowanie spadła z 80 tysięcy do 35 tysięcy rocznie.
Członków Kościoła szwedzkiego jest dziś o ponad pół miliona mniej niż przed 2000 rokiem. Przez dwa dziesięciolecia liczba osób uczestniczących w niedzielnych nabożeństwach zmniejszyła się z 9 milionów do 4,6 miliona. W efekcie w wielu wspólnotach liczba nabożeństw spadła prawie do zera.
Zdaniem Hansa Börje Hammara w sytuacji, gdy coraz mniej osób płaci podatek kościelny, należy w porę zadbać o przyszłość Kościoła nawet za pomocą radykalnych metod. – Duża liczba kościołów to tykająca bomba – mówi Hammar, podkreślając, że spośród 3384 świątyń wiele jest zbędnych. Tylko ponad 500 kościołów wykorzystuje się do celów religijnych raz na miesiąc, a za utrzymanie budynków trzeba przecież płacić.