Złośliwy kod odkryli w swoich komputerach żołnierze stacjonujący w bazie sił powietrznych w Newadzie. To właśnie z położonego niedaleko Las Vegas centrum dowodzenia amerykańscy piloci za pomocą komputerów sterują samolotami bezzałogowymi, likwidując najgroźniejszych wrogów Ameryki w Afganistanie, Pakistanie czy Iraku.

O sprawie poinformował jako pierwszy magazyn „Wired", według którego wirus pierwszy raz został wykryty już dwa tygodnie temu. Podejmowane przez wojskowych informatyków próby jego usunięcia na razie nie przynoszą efektów. – Wciąż go usuwamy, a on wciąż powraca – tłumaczył jeden z informatorów magazynu. – Sądzimy, że jest niegroźny, ale nie wiemy tego na pewno – dodał. Wojskowi specjaliści od bezpieczeństwa sieci komputerowych nie wiedzą także, czy wirus został celowo zainstalowany w systemie kontrolującym drony czy też trafił do niego przypadkowo. Odkryty program to bowiem typowy keylogger, a więc wirus rejestrujący wszystkie wprowadzane do systemu dane, wykorzystywany zazwyczaj przez cyberprzestępców do kradzieży danych służących do zalogowania się do systemów bankowych. – Drony są kontrolowane przez zwykłe pecety. Nie powinna to być więc żadna niespodzianka – zauważył Anup Ghos, były naukowiec z rządowej agencji DARPA, który teraz pracuje dla firmy zajmującej się cyberbezpieczeństwem.

Mimo uspokajających słów przedstawiciela sił powietrznych, który przekonywał, że w żadnym momencie nie było ryzyka, że drony zaczną wykonywać niekontrolowane manewry, informacja o wirusie wywołała w USA bardzo duże zainteresowanie. Samoloty bezzałogowe są bowiem wyjątkowo skuteczną bronią w wojnie z terroryzmem. Pod koniec września rakiety wystrzelone z predatorów zniszczyły konwój samochodów, którymi poruszał się w Jemenie przywódca al Kaidy Półwyspu Arabskiego Anwar al Awlaki. Samoloty bezzałogowe ułatwiły też zabicie szefa al Kaidy Osamy bin Ladena.

Odkryty niedawno wirus to nie pierwszy przypadek złamania amerykańskich zapór bezpieczeństwa mających chronić drony przed cyberatakami. Jak podał „Wired", w 2009 roku amerykańscy wojskowi odkryli, że zatrzymani przez nich rebelianci mają w laptopach zapis obrazu, który latające nad Irakiem szpiegowskie drony przekazywały amerykańskim żołnierzom. Jak się okazało, iraccy partyzanci robili to za pomocą prostych programów komputerowych kosztujących około 26 dolarów (około 85 złotych).