Polują na ludzi niosących pomoc

Pracownicy humanitarni są uprowadzani dla okupu. Zakładnikami można też szantażować rządy

Publikacja: 25.10.2011 02:03

Nawet Europejczycy pracujący w kenijskim obozie dla uchodźców Dadaab nie są bezpieczni (FOT. TONY KA

Nawet Europejczycy pracujący w kenijskim obozie dla uchodźców Dadaab nie są bezpieczni (FOT. TONY KARUMBA)

Foto: AFP

30-letnia Ainhoa Fernández del Rincón pochodzi z Madrytu, z zawodu jest adwokatem. Do obozu saharyjskich uchodźców w Rabuni w południowo-wschodniej Algierii wysłało ją Stowarzyszenie Przyjaciół Ludu Sahary. Nie udzielała porad prawnych, uczyła zakładać og- ródki w sercu pustyni. Enric Gonyalons Sureda przyjechał do  Algierii z Minorki, by nadzorować projekty pomocowe baskijskiej organizacji pozarządowej Mundubat. Oboje pracowali w  strefie kontrolowanej przez saharyjski Front Polisario.

Atak na obóz

W nocy z soboty na niedzielę zostali uprowadzeni z Rabuni, gdzie przebywa około 20 zagranicznych pracowników humanitarnych. Ich los podzieliła Włoszka Rosella Urru. Hiszpance udało się wezwać przez telefon ochronę, ale Sahrawi, który spieszył jej z pomocą, został postrzelony w szyję. Inna kula trafiła Enrica Gonyalonsa. Nie wiadomo, czy przeżył. Napastnicy wepchnęli troje zakładników do samochodu terenowego i odjechali. Saharyjczycy próbowali ich ścigać, ale ugrzęźli w piaskach pustyni.

Według miejscowych na  obóz napadli „terroryści z Mali". Ambasador Polisario w Algierze Brahim Ghali nie ma wątpliwości, że za porwaniem stoi al Kaida Islamskiego Maghrebu. Do  wczoraj nikt jednak nie przyznał się do uprowadzenia Europejczyków, nie było też wiadomo, czy znajdują się na terenie Algierii czy w Mali.

Wolność za miliony

To nie pierwszy przypadek uprowadzenia Hiszpanów z Sahary Zachodniej, byłej hiszpańskiej kolonii, dziś kontrolowanej głównie przez Maroko. W listopadzie 2009 r. podobny los spotkał trójkę Katalończyków. Alicię Gámez porywacze uwolnili po dziesięciu dniach, jej koledzy Albert Vilalta i Roque Pascal spędzili w niewoli ponad dziewięć miesięcy. Ich uwolnienie kosztowało Madryt miliony euro.

W Kenii porywacze, prawdopodobnie ze związanej z al Kaidą organizacji al Szahab, przetrzymują od 13 października 40-letnią Montserrat Serrę Ridao z Katalonii i 30-letnią Blankę Thiebaut z Madrytu. Pracowały w  obozie dla uchodźców Dadaab przyjmującym Somalijczyków, których wygnał z kraju głód. Niepokój rodzin uprowadzonych wzrósł, gdy kilka dni temu zmarła w niewoli porwana dla okupu 1 października Francuzka Marie Dedieu. Miała 66 lat i była chora na raka. Porywacze żądają okupu za jej ciało.

Jak zmniejszyć ryzyko

W sierpniu ofiarą porywaczy padł Francesco Azzara, który pracował w Sudanie jako lekarz dla włoskiej organizacji humanitarnej Emergency. Samochód, którym jechał na lotnisko w południowym Darfurze, został zatrzymany przez uzbrojonych ludzi. Na liście uprowadzonych w ostatnim czasie jest też Amerykanin Warren Weinstein, który brał udział w programie pomocowym dla Pakistanu, prowadzonym przez rząd USA.

Według wysokiego komisarza ONZ ds. uchodźców w zeszłym roku podczas niesienia pomocy potrzebującym zginęło, zostało porwanych lub odniosło rany 242 pracowników misji humanitarnych. Co najmniej 780 poniosło śmierć w ciągu ostatnich dziesięciu lat. Czy można temu zapobiec?

– Każda misja wiąże się z ryzykiem. Aby je ograniczyć, nim wyślemy naszych pracowników w dany region, prowadzimy dialog ze stronami konfliktu. Musimy dostać zielone światło i gwarancje bezpieczeństwa, bo poruszamy się bez eskorty – mówi „Rz" Carla Haddad Mardini z Międzynarodowego Komitetu Czerwonego Krzyża.

– Rozmowy trwają czasem miesiącami. Informujemy, dokąd w danym czasie się udajemy i co będziemy robić – dodaje. Przyznaje, że to nie zawsze pomaga. – Nasi pracownicy zostali porwani w styczniu 2009 roku na Filipinach. Ostatniego z nich, Włocha, udało się uwolnić po sześciu miesiącach. To, jak wyglądają takie negocjacje, jest sprawą poufną – zaznacza. Również Polska Akcja Humanitarna woli nie zdradzać, co robi, by uniknąć nieprzyjemnych przygód. – Nie udzielamy informacji na temat tego, jak się zabezpieczamy, właśnie ze względu na bezpieczeństwo naszych pracowników – wyjaśnia „Rz" Beata Ristowska z PAH.

 

30-letnia Ainhoa Fernández del Rincón pochodzi z Madrytu, z zawodu jest adwokatem. Do obozu saharyjskich uchodźców w Rabuni w południowo-wschodniej Algierii wysłało ją Stowarzyszenie Przyjaciół Ludu Sahary. Nie udzielała porad prawnych, uczyła zakładać og- ródki w sercu pustyni. Enric Gonyalons Sureda przyjechał do  Algierii z Minorki, by nadzorować projekty pomocowe baskijskiej organizacji pozarządowej Mundubat. Oboje pracowali w  strefie kontrolowanej przez saharyjski Front Polisario.

Atak na obóz

Pozostało 88% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1024
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Szwajcaria odnowi schrony nuklearne. Już teraz kraj jest wzorem dla innych
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1023
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1021