Kandydaturę Anatolija Mohylowa na urząd premiera republiki autonomicznej poparł krymski parlament. Prezydent Wiktor Janukowycz, proponując go na ten urząd, dowodził, że "będzie skutecznym gospodarzem, z doświadczeniem w wykonywaniu trudnych zadań".
Tatarzy na Krymie mówią o prowokacji. Przywódca tej społeczności Mustafa Dżemilew przypomniał, że Mohylow wielokrotnie obrażał Tatarów, chwaląc Stalina, że w latach 40. doprowadził do ich deportacji. Mieszka ich dziś na Krymie ok. 260 tys. (13 proc. mieszkańców półwyspu). Przed wojną stanowili 20 proc. populacji, ale w 1944 r. Stalin polecił ich deportować. Wysiedlono prawie 200 tys., głównie do Uzbekistanu. Zaczęli wracać w latach 60. XX w.
W 2007 r. Mohylow, jeszcze jako szef krymskiej milicji, zasłynął z rozprawy nad mieszkańcami tatarskiego miasteczka na górze Aj Petri. Zostało zburzone w nocy pojazdami opancerzonymi.
Dżemilew, były dysydent sowiecki, deportowany w 1944 r. z rodziną do Uzbekistanu, chce zakończyć karierę polityczną. Jego zwolennicy twierdzą, że społeczność, której przewodził od 1991 r., zostanie osłabiona.
– Były szef MSW ma zaprowadzić na półwyspie porządek. Zdanie Tatarów nie będzie brane pod uwagę. Nie będą mogli liczyć na kompromis w kwestii zajmowania ziemi. Zostanie ograniczony także status tamtejszych Rosjan – mówi "Rz" Ołeh Soskin, szef Instytutu Transformacji Społeczeństwa w Kijowie. – Krym ma być ukraiński, a konkretniej, wrócić pod kontrolę władz centralnych.