Czy Rosja może zmienić się oddolnie

Prof. Lilia Szewcowa, wiceszefowa moskiewskiego Centrum Carnegie

Publikacja: 02.03.2012 13:15

Antyputinowski wiec w Moskwie

Antyputinowski wiec w Moskwie

Foto: AFP

Red

Przed wyborami w Rosji raz za razem na ulice wychodzą przeciwnicy premiera Władimira Putina. Czy Rosjanie przestali się bać?

Prof. Lilia Szewcowa:

To czysto psychologiczny fenomen. Wyobraźcie sobie człowieka, który jest cały czas poniżany, bity  po szczęce, opluwany. I on  nagle,  w nieoczekiwanym momencie, mówi „dosyć, wystarczy". To samo wydarzyło się z rosyjskim społeczeństwem. Z tymi ludźmi, których teraz nazywamy rozsierdzonymi obywatelami, tymi, którzy wychodzą na ulice w dużych rosyjskich miastach. Oni mówią „nam zbiera się na wymioty na widok tego szczura – Putina". To poczucie pojawiło się już kilka lat temu, ale mówili o tym po cichu. Prywatnie, w mieszkaniach,  w restauracjach, w Internecie. Władza tego słuchała, ale lekceważyła.

Przełom nastąpił, gdy 24 września Władimir Putin powiedział, że wraca na stanowisko prezydenta i że z Dimitrijem Miedwiediewem dogadali się na ten temat już dawno temu. To był kamień, który poruszył lawinę. Ludzie nie wytrzymali. Wyszli na ulicę, wykorzystując jako powód fałszowanie wyborów parlamentarnych. A jeśli wyszli raz, to będą wychodzić ciągle.

Kreml twierdzi, że jest to próba przeprowadzenia kolorowej rewolucji. Za amerykańskie pieniądze, w podobny sposób, jak to miało miejsce na Ukrainie i w Gruzji.

To jest oficjalna wersja kremlowskiej propagandy. „Ci ludzie, którzy wychodzą na ulice, zostali przekupieni" -  ale żadnych dowodów nikt nie przedstawił. Możecie sobie wyobrazić, że wszystkie służby specjalne nie robią nic innego, tylko śledzą liderów opozycji, aktywistów i nikt nie znalazł żadnego śladu pieniędzy, które płynęły by z zagranicy. Ale ta propaganda u nas w Rosji oczywiście funkcjonuje. Pytanie, czy wierzą w to ludzie. Ja myślę, że w te bzdury  nie wierzą nawet sami propagandyści. Niektórzy moi studenci opowiadali o mytingach proputinowskich. Ludzie przywożeni są na nie autobusami. To, co usłyszeli od nich moi studenci, to słowa nienawiści wobec władz. Wszyscy oni, którzy mają w zamyśle władz walczyć z pomarańczową rewolucją, podczas wyborów będą głosować przeciwko Putinowi.

Jeżeli jest tak, jak Pani mówi, że niezadowolonych jest coraz więcej, to co się może stać? Czy system polityczny może się zmienić? Czy pojawią się nowe partie i organizacje? Czy wreszcie może się zmienić sama rządząca elita?

Putinowski elektorat do jesieni zeszłego roku obejmował około 30 proc. wyborców. Już wtedy Putina nie popierała większość. Po demonstracjach jeszcze więcej ludzi zastanowiło się, w którą stronę to wszystko idzie i czy rzeczywiście Putin jest jedyną opcją. Oni byli nawet putinistami, ale teraz mają go po prostu dosyć.  Dlatego, że w tej chwili wielu Rosjan myśli, że Putin będzie siedział na Kremlu tak długo jak Breżniew i już też mają dosyć. Ja myślę - i tak wychodzi z badań niezależnych ośrodków socjologicznych - że wierny elektorat Władimira Putina to dziś 25-27 proc. Ale oczywiście są też ludzie niezdecydowani. Tacy,  którzy nie wierzą w żadne ideały, ale ze strachu i dla świętego spokoju mówią „no trudno, zagłosuję za Putina – ostatni raz".

Dlatego według niezależnych ośrodków socjologicznych na Putina chce głosować 35-40 proc. Ale nawet przy takim poparciu legalnie nie zostanie on prezydentem Rosji. Do tego potrzeba w pierwszej turze ponad 50 proc. głosów. I dlatego my już teraz wiemy, że wybory będą sfałszowane. Putin nie będzie miał legitymizacji, aby rządzić, tak jak legitymizacji nie ma parlament.

Ale czy to od razu zmieni system polityczny – oczywiście nie. Człowiek, który, jak Putin postanowił, że będzie rządził, już władzy nie zostawi. Mam wątpliwości, czy będzie liberalizował system. Otwarcie okna w tym systemie musiało by się sprowadzać do dwóch rzeczy – dopuszczenia opozycji do telewizji i stworzenia niezależnych sądów. A niezależne sądy oznaczają procesy w najbliższym otoczeniu Putina. Bo jego współpracownicy dopuszczali się  korupcji. Czy może do tego dopuścić Putin? Czy może przepiłować gałąź na której sam siedzi? Zdecydowanie nie. A dopuszczenie opozycji do telewizji musiałoby oznaczać, że rosyjski naród zobaczy wszystkich politycznych liderów, od Michaiła Gorbaczowa do Aleksieja Nawalnego. Ludzie przekonaliby się, jak fatalnie na ich tle wygląda Władimir Putin, który nigdy nie uczestniczył w żadnych debatach, nie umie argumentować swoich racji. Zawsze chowa się za swoimi współpracownikami. Przecież on nigdy nie był prawdziwym politykiem, nigdy nie usłyszał pytań innych, niż te wcześniej uzgodnione. Putin oczywiście o tym wszystkim wie, dlatego nigdy do tego nie dopuści. Ten system odgórnie  raczej się nie zmieni.

Pytanie pozostaje otwarte, czy jeśli nie zmieni się odgórnie, to czy może zmienić się oddolnie. Ja uważam, że fala za falą Rosjanie będą coraz częściej wychodzić na ulice. To w końcu musi zmieść obecną elitę . To musi  nastąpić, nie wiemy tylko kiedy.

Uważa Pani, że wybory będą sfałszowane i w konsekwencji będziemy mieli demonstracje. Do jakiego stopnia w obronie władzy jest w stanie się posunąć Kreml? Czy wariant siłowy jest możliwy?

To bardzo trudne pytanie. Putin oczywiście zna historię Mubaraka i arabskich reżimów. Zna też inne historie, kiedy dyktatorzy wyprowadzali czołgi na ulice i wie, czym to się kończyło. Dlatego on nie chce krwi na ulicach. Jemu to jest absolutnie niepotrzebne, także z innej przyczyny. Dzisiejsza rosyjska elita jest najbardziej prozachodnia w całej długiej historii Rosji. Nigdy nie było tak związanej z zachodem elity tego kraju. Ani w carskiej Rosji, ani w Związku Radzieckim. Ich dzieci uczą się na zachodnich uniwersytetach, ich pieniądze leżą w szwajcarskich bankach, ich żony jeżdżą na zakupy do Paryża. Ich rodziny mieszkają w Londynie, w Warszawie, w Pradze. Ta elita jest na poziomie jednostek zintegrowana z Zachodem i żyje według jego stylu życia. Dlatego Putin nie może zamienić Rosji w Koreę Północną czy Białoruś. Ale z drugiej strony, on nie może oddać władzy. Boi się, że gdy to zrobi, skończy jak Hosni Mubarak – w klatce. Przecież on musiałby odpowiedzieć za 12 lat totalnej korupcji, wojnę czeczeńską czy Chodorkowskiego w więzieniu. Dlatego Putin będzie próbował używać represyjnych mechanizmów, ale w obrębie istniejącego systemu. Zatrzymywać na kilkanaście dni szczególnie radykalnych opozycjonistów. Organizować kontrdemonstracje, jak to jego ludzie robią dotychczas.

Inna sprawa, że jeśli po wyborach wyjdzie na ulicę 200 tysięcy osób, to on nie będzie miał mechanizmów, żeby falę powstrzymać. Za mało  jest lojalnych wojsk nawet tych, których można przywieźć z Tuwy czy Tatarstanu. Wtedy trzeba będzie myśleć o odejściu, ale to mało prawdopodobne. Na razie Putin przybiera się do przykręcania śruby po wyborach. Wystarczy jeden, ale ważny przykład. 1/3 kolejnego budżetu będzie przeznaczona na struktury siłowe. Zamrożone zostały środki na służbę zdrowia, edukację czy innowacyjność, ale władza nie oszczędza na armii i służbach specjalnych. To świadczy o tym, że śruba będzie przykręcona.

A nie bierze Pani pod uwagę wariantu, że ta elita, która ma ogromne zdolności przystosowania, stworzy kolejną przyjazną kremlowi opozycyjną partię? Przejmie część postulatów opozycji, a nawet wyznaczy nowego lidera?

Oczywiście rosyjska elita nawet bez udziału Putina na pewno rozważa różne scenariusze tego, co będzie się działo. Może być podjęta próba uratowania siebie i systemu przez wymianę lidera. Takiego wariantu nie można wykluczyć. Ale na razie ta elita próbuje wariantu imitacji wytworzenia przekonania, że przecież sama jest w stanie wprowadzić wszystkie zmiany. Przecież Władimir Putin w wielu wywiadach opowiada, że sam będzie najlepiej zwalczał korupcję. Że pozwoli tworzyć nowe partie. Tak jak mówiłam, na pewno są rozważane różne warianty. Nie zawsze z korzyścią dla Rosji.

Rozumiem, że sama zmiana Pani zdaniem jest nieunikniona?

Myślę, że w Moskwie trudno byłoby Panu znaleźć człowieka, który by się założył, że Putin przetrwa do końca prezydenckiej kadencji. Raczej wszystko wskazuje na to, że po 2018 roku Putina już nie będzie. Nikt jednak nie wie, kiedy i w jaki sposób to nastąpi. Co gorsze, nikt nie ma pojęcia, co może powstać w zamian tego systemu, który funkcjonuje. Będzie chaos  czy system demokratyczny? Ta władza straciła legitymizację. Putin stracił wielkie miasta: Moskwę i Petersburg, a rządzić Rosją bez Moskwy i Petersburga jest bardzo trudno. Dlatego potrzebna jest konsolidacja opozycji i stworzenie nowej wizji Rosji.

Rozmawiał Grzegorz Ślubowski

Przed wyborami w Rosji raz za razem na ulice wychodzą przeciwnicy premiera Władimira Putina. Czy Rosjanie przestali się bać?

Prof. Lilia Szewcowa:

Pozostało 98% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1021
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1020
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1019
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1017