To jest oficjalna wersja kremlowskiej propagandy. „Ci ludzie, którzy wychodzą na ulice, zostali przekupieni" - ale żadnych dowodów nikt nie przedstawił. Możecie sobie wyobrazić, że wszystkie służby specjalne nie robią nic innego, tylko śledzą liderów opozycji, aktywistów i nikt nie znalazł żadnego śladu pieniędzy, które płynęły by z zagranicy. Ale ta propaganda u nas w Rosji oczywiście funkcjonuje. Pytanie, czy wierzą w to ludzie. Ja myślę, że w te bzdury nie wierzą nawet sami propagandyści. Niektórzy moi studenci opowiadali o mytingach proputinowskich. Ludzie przywożeni są na nie autobusami. To, co usłyszeli od nich moi studenci, to słowa nienawiści wobec władz. Wszyscy oni, którzy mają w zamyśle władz walczyć z pomarańczową rewolucją, podczas wyborów będą głosować przeciwko Putinowi.
Jeżeli jest tak, jak Pani mówi, że niezadowolonych jest coraz więcej, to co się może stać? Czy system polityczny może się zmienić? Czy pojawią się nowe partie i organizacje? Czy wreszcie może się zmienić sama rządząca elita?
Putinowski elektorat do jesieni zeszłego roku obejmował około 30 proc. wyborców. Już wtedy Putina nie popierała większość. Po demonstracjach jeszcze więcej ludzi zastanowiło się, w którą stronę to wszystko idzie i czy rzeczywiście Putin jest jedyną opcją. Oni byli nawet putinistami, ale teraz mają go po prostu dosyć. Dlatego, że w tej chwili wielu Rosjan myśli, że Putin będzie siedział na Kremlu tak długo jak Breżniew i już też mają dosyć. Ja myślę - i tak wychodzi z badań niezależnych ośrodków socjologicznych - że wierny elektorat Władimira Putina to dziś 25-27 proc. Ale oczywiście są też ludzie niezdecydowani. Tacy, którzy nie wierzą w żadne ideały, ale ze strachu i dla świętego spokoju mówią „no trudno, zagłosuję za Putina – ostatni raz".
Dlatego według niezależnych ośrodków socjologicznych na Putina chce głosować 35-40 proc. Ale nawet przy takim poparciu legalnie nie zostanie on prezydentem Rosji. Do tego potrzeba w pierwszej turze ponad 50 proc. głosów. I dlatego my już teraz wiemy, że wybory będą sfałszowane. Putin nie będzie miał legitymizacji, aby rządzić, tak jak legitymizacji nie ma parlament.
Ale czy to od razu zmieni system polityczny – oczywiście nie. Człowiek, który, jak Putin postanowił, że będzie rządził, już władzy nie zostawi. Mam wątpliwości, czy będzie liberalizował system. Otwarcie okna w tym systemie musiało by się sprowadzać do dwóch rzeczy – dopuszczenia opozycji do telewizji i stworzenia niezależnych sądów. A niezależne sądy oznaczają procesy w najbliższym otoczeniu Putina. Bo jego współpracownicy dopuszczali się korupcji. Czy może do tego dopuścić Putin? Czy może przepiłować gałąź na której sam siedzi? Zdecydowanie nie. A dopuszczenie opozycji do telewizji musiałoby oznaczać, że rosyjski naród zobaczy wszystkich politycznych liderów, od Michaiła Gorbaczowa do Aleksieja Nawalnego. Ludzie przekonaliby się, jak fatalnie na ich tle wygląda Władimir Putin, który nigdy nie uczestniczył w żadnych debatach, nie umie argumentować swoich racji. Zawsze chowa się za swoimi współpracownikami. Przecież on nigdy nie był prawdziwym politykiem, nigdy nie usłyszał pytań innych, niż te wcześniej uzgodnione. Putin oczywiście o tym wszystkim wie, dlatego nigdy do tego nie dopuści. Ten system odgórnie raczej się nie zmieni.
Pytanie pozostaje otwarte, czy jeśli nie zmieni się odgórnie, to czy może zmienić się oddolnie. Ja uważam, że fala za falą Rosjanie będą coraz częściej wychodzić na ulice. To w końcu musi zmieść obecną elitę . To musi nastąpić, nie wiemy tylko kiedy.