– W moskiewskim obwodzie numer 2176 pojawiła się duża grupa ludzi, przywieziona dwupiętrowym autobusem na tablicach rejestracyjnych z Tuły – relacjonują działacze opozycyjnej partii Jabłoko. – Gdy już zagłosowali, autobus ruszył w kierunku sąsiedniej komisji wyborczej. Towarzyszył mu samochód osobowy, który zajeżdżał drogę korespondentowi naszej partyjnej gazety i nie pozwalał mu śledzić autobusu. A kierowca tego samochodu wychylił się przez okno i krzyczał: „Putin – mój prezydent!" – mówili członkowie Jabłoka.
Obrona ojczyzny
– Za pomocą wojennej frazeologii, której Putin zaczął ostatnio używać w swoich wystąpieniach, oraz za pomocą haseł typu „obronimy Rosję", a także cytowania wierszy o bitwie pod Borodino, Putin stworzył wśród swoich zwolenników, w tym członków komisji wyborczych, określoną atmosferę: jest wojna, bronimy ojczyzny, a ojczyzny trzeba bronić za pomocą wszelkich środków, włącznie z fałszowaniem wyborów – mówi socjolog Igor Kliamkin.
Przed wyborami odnotowano wiele sygnałów o masowym skupowaniu zaświadczeń uprawniających do oddania głosu poza miejscem zamieszkania – w Internecie, a nawet na stacjach metra. Miały miejsce również sytuacje przeciwne. – W obwodzie 3191, który znajduje się w głównym gmachu biblioteki Uniwersytetu Moskiewskiego, zaświadczeń uprawniających do głosowania poza miejscem zameldowania nie wydano setkom studentów – alarmuje na Twitterze dziennikarka Jelena Racziewa. – Za to nagle zarejestrowano 464 nikomu nieznanych robotników, od rana przywożono ich całymi autobusami. Więc się nie zdziwcie, jeśli nagle w zdominowanej przez studentów komisji zwycięży Putin (wśród moskiewskich studentów zdecydowanie przeważają poglądy antyreżimowe). Policja stwierdziła jednak, że poważnych naruszeń prawa nie stwierdzono w ogóle.
– W moim obwodzie wszystko przebiegło mniej więcej zgodnie z prawem – mówi „Rz" opozycyjny dziennikarz Paweł Szeremiet pełniący rolę obserwatora w jednej z położonych pod Moskwą komisji. – Wiem, że w dwóch sąsiednich obwodach była próba umożliwienia głosowania przywiezionym autokarami młodym ludziom, ale tamtejszym obserwatorom udało się to uniemożliwić. Części z obserwatorów pod różnymi pretekstami (np. formalne braki w dokumentach) nie dopuszczono jednak do pełnienia obowiązków.
Wróg USA
Już na kilka tygodni przed wyborami przede wszystkim w internecie rozpoczęła się masowa akcja, mająca najwyraźniej na celu doprowadzenie 4 marca do zamieszania i kompromitacji świadectw, mówiących o fałszowaniu wyborów. W sieci zaczęły krążyć materiały wideo mające przedstawiać dorzucanie głosów do urn w wyborach, które dopiero... miały mieć miejsce.
Kwintesencją tych działań było włamanie się „nieznanych sprawców" na Twitter ambasadora USA w Moskwie Michaela McFaula, gdzie w niedzielne popołudnie pojawiły się wpisy rzekomo jego autorstwa ogłaszające, że rosyjskie wybory są z racji masy nadużyć nieważne. Ambasada natychmiast stwierdziła, że wpisy są fałszywe.