Pakt solidarnościowy jest perwersyjnym systemem niemającym żadnego uzasadnienia merytorycznego – głosi burmistrz Dortmundu Ulli Sierau. Podobnie myśli jego kolega z niedalekiego Oberhausen. Kilku innych burmistrzów z tego regionu udowadnia, że zmuszeni są likwidować miejskie pływalnie, biblioteki, redukować liczbę urzędników, i to nie dlatego, że nie ma na to pieniędzy.
Wręcz przeciwnie, są, ale wędrują na wschód Niemiec: do Poczdamu, Görlitz czy Greif-swaldu. Mają rację. Pieniądze te przekształciły się już dawno w szerokie, betonowe autostrady na wschód od Łaby, widać je w bajkowej scenerii pieczołowicie odrestaurowanych zabytkowych budowli w każdym mieście byłej NRD, dostrzec można je także na pokrytych specjalną trzciną dachach budynków nadmorskich kurortów na zachód od Świnoujścia i czuje się je fizycznie, podróżując samochodem po ulicach „wschodnich" miast. W jezdniach jest tam zdecydowanie mniej dziur niż w Gelsenkirchen czy Oberhausen.
Miliardy z paktu
Miliardy wędrują z Zachodu na Wschód zgodnie z postanowieniami paktu solidarnościowego przewidującego transfer 156 mld euro na odbudowę obszarów byłej NRD, czyli obecnych nowych landów wschodnich. – Trzeba z tym skończyć. Zachód sam jest dzisiaj w potrzebie – brzmią argumenty za likwidacją paktu. Rzecz w tym, że na transfery w ramach paktu składają się niemieckie gminy, powiaty czy miasta. Takie jak Gelsenkirchen czy Oberhausen, zadłużone po uszy. – Jedna trzecia naszego długu bierze się z wpłat na fundusz solidarnościowy – tłumaczy Frank Baranowski, burmistrz Gelsenkirchen. Miasto ma prócz rosnących długów rekordowe bezrobocie, armię biedaków, zaniedbaną infrastrukturę i gdyby nie mistrzostwa świata w piłce nożnej w 2006 roku, miałoby nadal stary, zdezelowany dworzec i odrapane kamieniczki w centrum. Dzisiaj nie wygląda o wiele lepiej. Podobnie niedalekie Oberhausen, którego władze wiedzą doskonale, że za 270 mln euro przekazanych już w ramach paktu solidarnościowego na Wschód mogłoby powstać sporo ośrodków kulturalnych, basenów, boisk, galerii czy wiaduktów.
Krajobrazy za 1,5 biliona
Po upadku muru berlińskiego kanclerz Helmut Kohl obiecał obywatelom istniejącej jeszcze NRD, że ich kraj przekształci się w „kwitnące krajobrazy". Jest za to dzisiaj przedmiotem gorzkich dowcipów, bo w przekonaniu mieszkańców byłego NRD nic takiego się nie stało. Narzekają, że zarabiają mniej niż pracownicy na Zachodzie, mają niższe emerytury i wyższe bezrobocie, zmuszające młodzież do emigracji zarobkowej do Bawarii czy Hesji.
I to mimo gigantycznych pieniędzy wydanych na odbudowę Wschodu. Oblicza się, że do 2005 roku na obszar byłej NRD trafiło 1,5 bln euro. To niemal tyle, ile wynosi obecnie całkowity dług publiczny RFN, który powoli zbliża się do 2 bln euro.