W komunistycznej Polsce, jak panu zapewne wiadomo, niesłychanym mirem cieszył się Karol Świerczewski „Walter”. Jak wypada w pańskiej ocenie?
Znam jego raporty wysyłane do Moskwy. Ile razy coś mu się nie powiodło, zawsze winni byli – jego zdaniem – trockiści albo „piąta kolumna”. Miał łatwość zrzucania odpowiedzialności na innych, co zresztą było typowe i dla innych komunistów, którzy nie przyjmowali do wiadomości, że sami mogli popełnić błąd, a tym bardziej że mylić się mogło ich kierownictwo.
Ogromne wrażenie robi przemówienie Miguela de Unamuno z października 1936 roku, jakie wygłosił na Uniwersytecie w Salamance w obecności frankistowskich generałów i żony Franco. To był akt wielkiej odwagi intelektualnej. Czy pozostał odosobniony czy też miały miejsce podobne mu zdarzenia?
W hiszpańskiej wojnie domowej znaleźć możemy wiele przykładów odwagi fizycznej, natomiast wystąpienie Unamuno ukazuje niezwykłą odwagę moralną. I on, i inni intelektualiści już wcześniej dostrzegali chmury zbierające się nad Hiszpanią. Ortega y Gasset w 1933 roku ostrzegał przed pojawieniem się „infantylizmu i – co za tym idzie – przemocy w hiszpańskiej polityce”. Zaczęła w niej bowiem dominować całkowicie nieodpowiedzialna, nieadekwatna do sytuacji, przesadna retoryka, sama w sobie już niebezpieczna. I to zarówno po prawicy, jak i po lewicy. Socjalistyczny przywódca Francis Largo Caballero zapewniał, że jeżeli w wyborach 1934 roku wygra prawica, to nastąpi otwarta wojna domowa. Mówił też, że pragnie republiki bez walk klasowych, aby jednak tak się stało, niektóre klasy polityczne muszą zniknąć. Jak? – pytam. I to wszystko było artykułowane w kilkanaście lat po bezprzykładnej w swoim barbarzyństwie wojnie domowej w Rosji, po rewolucji bolszewickiej. Część historyków bliskich lewicy lekceważyła te zapowiedzi, twierdząc, że słowa nie zabijają. Nie zgadzam się: słowa potrafią zabijać.
Różnie szacowana jest liczba ofiar hiszpańskiej wojny domowej, w każdym razie niezależnie od tego, co wypisywała przez wiele lat propaganda frankistowska, znacznie więcej mordów na ludności cywilnej dokonali frankiści właśnie.
Lewica zabiła około 35 tys. cywilów, prawica dużo, dużo więcej. Wraz z osobami, które zmarły w więzieniach, liczba ofiar tamtej strony sięga 200 tysięcy. Musimy jednak pamiętać, że w każdej wojnie domowej – która zawsze będzie okrutniejsza od innych wojen – wygrywający mają ręce bardziej zakrwawione. Ponadto dokumenty, do jakich dotarłem w archiwach moskiewskich, nie potrafią utrzymać obrazu niepokalanej, demokratycznej republiki. Raporty wysyłane do Kominternu są bezlitosne w swojej wymowie. Komuniści, póki toczyła się wojna, nie mogli przejąć pełni władzy, ale szykowali się do tego i po eliminacji rzeczywistych i urojonych przeciwników zamierzali przekształcić Hiszpanię w państwo satelickie podobne do tych, jakie po II wojnie światowej powstały w Europie Środkowo-Wschodniej.