Dwa tygodnie temu sąsiad Rimszy, czternastoletniej córki pakistańskich chrześcijan mieszkających w Islamabadzie, odkrył, że niesie ona w torbach na zakupy nadpalone kartki papieru, na których zapisano wersety Koranu. Zabrał siatki dziewczynce i zaniósł je do miejscowego imama, który o sprawie powiadomił policję.
Dziewczynkę oskarżono o świętokradztwo. W Pakistanie grozi za nie nawet kara śmierci. Wprawdzie dotychczas nikt nie został stracony, ale wyroki wieloletniego więzienia zapadają dość regularnie. Zdarzają się również samosądy.
Sprawa Rimszy wzburzyła islamabadzkich muzułmanów. Pod jej domem i pod domami innych miejscowych chrześcijan zaczęły zbierać się tłumy. Ponad dziewięćset osób uciekło na przedmieścia, a krewni dziewczynki musieli się ukryć.
Sprawa tak bardzo wzburzyła opinię publiczną, że prezydent Pakistanu Asif az Zardari polecił ministrowi spraw wewnętrznych osobiście nadzorować śledztwo. Wkrótce okazało się, że Rimsza jest niepełnosprawna – cierpi na zespół Downa. Nie wiadomo, czy to ona spaliła kartki, ale pewne jest, że nie potrafi czytać i pisać, więc nie mogła wiedzieć, co na nich zapisano. Nie doprowadziło to jednak do wycofania oskarżeń.
Zwrot w jej sprawie nastąpił w niedzielę, gdy wyszło na jaw, że imam, do którego zgłosił się sąsiad Rimszy, sfabrykował część dowodów. Nie był pewien, czy spalenie kartek, które nie były stronami Koranu, a jedynie zapisano na nich wersety świętej księgi muzułmanów, można zakwalifikować jako świętokradztwo. Przed powiadomieniem policji dołożył więc do odebranych dziewczynce toreb kilka kartek z samego Koranu. Znaleźli się świadkowie tego zdarzenia i imama oskarżono o fałszowanie dowodów.