- Jeśli Kuczma uważa, że nie ma nic wspólnego z zabójstwem dziennikarza Georgija Gongadzego, dlaczego proponował mi dwa miliony dolarów za oryginały taśm? By uniknąć odpowiedzialności karnej za popełnione przestępstwo – mówił ochroniarz byłego prezydenta Mykoła Melnyczenko.
W latach 90. założył potajemnie podsłuch w gabinecie Kuczmy. Nagrane w ten sposób taśmy miały być kluczowym dowodem w sprawie porwania i zabójstwa Gongadzego w 2000 roku. We wtorek kijowski sąd skazał na dożywocie byłego generała MSW Ołeksija Pukacza za porwanie i zamordowanie Gongadzego. Pukasz działał na zlecenie nieżyjącego już byłego szefa MSW Jurija Krawczenki.
Adwokat żony zamordowanego dziennikarza Wałentyna Tełyczenko zapowiedziała apelację. Chce postawienia przed sądem zleceniodawców zabójstwa. O współudział w zbrodni ukraińska opozycja oskarżyła Leonida Kuczmę i ówczesnego szefa jego administracji Wołodymyra Łytwyna. Śledztwo wobec Kuczmy zostało wszczęte w marcu 2011 roku. Prokuratura Generalna oskarżyła go o nadużycie władzy, co doprowadziło do śmierci dziennikarza. W grudniu tego roku sąd w Kijowie uznał wszczęcie dochodzenia za niezgodne z prawem. Zdaniem sędziów, nagrania Melnyczenki zostały dokonane bezprawnie i nie mogą być dowodem w sprawie. Prokuratura zaskarżyła wyrok w Sądzie Apelacyjnym, który podtrzymał decyzję sądu niższej instancji.
Z nagrań Melnyczenki wynika, że były prezydent zlecił „zrobić porządek z dziennikarzem", który krytykował władzę i tropił korupcję w jej szeregach. - Moja obecność na Ukrainie zawsze denerwowała Kuczmę. Jego ludzie proponowali mi dziesięć milionów dolarów, żebym wyjechał z kraju. Skazany na dożywocie Pukacz nie miał osobistych powodów, by zabijać Gongadzego – stwierdził Melnyczenko.