Budynek stanął w ogniu, ale nikt nie zginął. Zakład należy do przedsiębiorcy Nebojšy Jokšovicia, który objęty został ochroną władz jako ważny świadek po tym jak złożył zeznania obciążające szefa jednej z największych serbskich mafii narkotykowych.

Problem w tym, że ochrona nie jest zbyt skuteczna (albo - jak podejrzewają niektórzy – gangsterzy skorumpowali po prostu urzędników). Od czasu złożenia zeznań Jokšović nie ma spokoju – ktoś podłożył bombę pod prowadzoną przez niego kawiarnię, ktoś ostrzelał już raz jego drukarnię. W wybuchu bomby podłożonej pod samochodem zginął jego krewny.

Sprawa Jokšovicia pokazuje jak trudna jest walka ze zorganizowaną przestępczością na Bałkanach. Ujawnienie jego tożsamości i nieskuteczność ochrony policyjnej skutecznie odstrasza innych potencjalnych świadków. Jokšović w 2011 r. podjął próbe wyjazdu za granicę, lecz jako „osoba o istotnym znaczeniu dla ważnego śledztwa" nie otrzymał zgody władz.