Artykuł pochodzi z archiwum dodatku "Bitwy i wyprawy morskie"
To postęp techniczny zadecydował o rewolucyjnych zmianach, jakie nastąpiły na polach bitew wraz z nadejściem XX wieku. „Pola" to zresztą nie najbardziej adekwatna do sytuacji nazwa, gdyż największe, najbardziej znaczące zmiany zaszły na morzu.
Już w latach 60. XIX stulecia zniknęły okręty drewniane, zastąpione jednostkami w całości zbudowanymi z żelaza, a w 1873 r. do służby wszedł HMS „Devastation", pierwszy pancernik, w którym w ogóle zrezygnowano z żagli wypartych przez węgiel. Ten z kolei zastąpiła ropa, tak jak maszyny parowe musiały ustąpić bardziej wydajnym turbinom. W 1906 r. Brytyjczycy zwodowali „Dreadnought", pierwszy pancernik uzbrojony w ujednolicone ciężkie działa artylerii głównej. Tym samym inne kraje zmuszone zostały do budowy podobnych jednostek.
„Jeszcze w 1880 r. – pisze Martin von Creveld – zasięg dział morskich wynosił najwyżej 3 tysiące metrów. Ich obsługi celowały najlepiej, jak umiały, śledziły kołysanie się okrętu i strzelały w ich zdaniem najodpowiedniejszym momencie. Następnie korygowały nastawy, obserwując słupy wody znaczące upadek pocisków. W 1914 r. zasięg wynosił już 28 tysięcy metrów i był o wiele za duży, by obsługi dział mogły w ogóle widzieć cel – dlatego kluczowe stało się znalezienie nowego systemu kierowania ogniem". I, oczywiście, taki system znaleziono, wykorzystując znane dopiero od niedawna dalmierze i mechaniczne przeliczniki artyleryjskie.
W 1905 r. dowódcy japońskich jednostek rozpoznawczych po raz pierwszy użyli radia, by ostrzec dowodzącego flotą admirała Togo o zbliżaniu się rosyjskiej marynarki do Cuszimy. Pięć lat później już każda brytyjska jednostka pływająca, wszystko jedno – wojenna czy handlowa, otrzymała rozkaz zainstalowania radiostacji.
„Na morzu, podobnie jak na lądzie" – czytamy w „Zmiennych obliczach wojny" – „transmisje radiowe można było jednak przechwycić i, wcale nierzadko, odkodować. Nawet jeśli przekazów odkodować się nie dało, sam fakt ich nadania, liczba oraz możliwość wykorzystania triangulacji do odnalezienia miejsca, z którego zostały nadane, często dostarczały ważnych wskazówek co do położenia nieprzyjacielskich flot, ich siły i zamiarów. Świadom tego był już admirał Togo w 1905 r.; gdy otrzymał kluczową wiadomość ostrzegającą go o zbliżaniu się Rosjan, rozkazał swoim dowódcom zachować ciszę radiową podczas przygotowań do bitwy. Podobnie w 1916 r. pierwszym sygnałem, że niemiecka Hochseeflotte wyszła w morze i podąża ku miejscu, gdzie miała się rozegrać bitwa jutlandzka, były dla Brytyjczyków przechwycone radiowe sygnały wywoławcze – chociaż zamęt administracyjny w Admiralicji uniemożliwił im pełne wykorzystanie tej informacji".