Silvio, czarny lud włoskiej lewicy

Czy ideologicznym przeciwnikom, prokuratorom oraz sędziom uda się – po niemal 20 latach starań – przygwoździć Berlusconiego?

Publikacja: 25.05.2013 14:29

Silvio, czarny lud włoskiej lewicy

Foto: ROL

To jedyna w tej chwili nadzieja rozbitej lewicy na pozbycie się śmiertelnego i od lat demonizowanego wroga. Prokuraturze w Mediolanie w toczących się przeciwko Berlusconiemu procesach brakuje jednak rzeczy dość istotnej: dowodów.

Choć Silvio Berlusconi przegrał minimalnie lutowe wybory parlamentarne, to jednak wyszedł z nich zwycięsko. Z tylnego siedzenia współrządzi krajem w gabinecie wielkiej koalicji Enrico Letty, a potężna lewicowa Partia Demokratyczna (PD) poszła w rozsypkę, jej szef zaś (czwarty w ciągu pięciu lat) Pierluigi Bersani – w odstawkę.

Mało tego. Jak wynika z sondaży, dziś wybory wygrałby Berlusconi, a lewica poległaby również w walce z kontestującym wszystko i wszystkich nihilistycznym Ruchem 5 Gwiazdek komika Beppe Grillo. Włoski obóz postępu zbiera owoce obłędnej strategii swoich przywódców (i potężnych mediów). Od prawie 20 lat mobilizuje on elektorat nie klarownym programem wyborczym, ale skierowaną przeciw Berlusconiemu kampanią nienawiści.

Medialny krezus stał się obsesją włoskiej lewicy i jej jedynym wrogiem w walce o lepsze jutro. W społeczeństwie oraz w mediach doszło do podziału na zawziętych wrogów i wielbicieli Berlusconiego. Mimo to w ciągu ostatnich 12 lat lewica wygrała wybory tylko raz (2006 r.), by się po 20 miesiącach śmiertelnie skłócić i abdykować.

Wojna na śmierć i życie

Od 1994 roku postępowcy słyszą od swoich przywódców, że Berlusconi jest: arcyzłodziejem, mafiozem, notorycznym oszustem i kłamcą, szmirusem, neofaszystą, śmiertelnym zagrożeniem demokracji. Tej narracji towarzyszy ocierające się o rasizm, a wbijane ludziom lewicy od lat przekonanie, że moralnie i kulturowo stoją o wiele wyżej od budzących odrazę politycznych adwersarzy.

Gdy na początku maja lewicowi aktywiści przyszli zakłócić wiec Berlusconiego w Brescii, wyzywali również parlamentarzystki jego partii, skandując: „Prostytutki, prostytutki!", bo zgodnie z lepiej lub gorzej skrywanym przekonaniem lewicowego elektoratu przynależność do Ludu Wolności to moralna, a w przypadku kobiet również realna prostytucja.

Trudno się więc dziwić, że gdy wierchuszka Partii Demokratycznej stworzyła rząd koalicyjny Enrico Letty z partią „demona zła", wielu wyborców i działaczy lewicy przeżyło dramatyczny dysonans poznawczy. Demonstrowali w wielu miastach, zarzucając partyjnemu szefostwu zdradę, cynizm i oportunizm. Na dodatek doszło do rozłamu między zwolennikami PD w sprawie wyboru prezydenta (we Włoszech głowę państwa wybiera parlament i delegaci regionów). Najpierw na wewnętrznym spotkaniu przyjęli kandydaturę Romano Prodiego przez aklamację, ale za kotarą kabiny wyborczej aż 101 głosowało przeciw założycielowi partii.

Po raz kolejny lewica ze starcia wyborczego z Berlusconim wychodzi poobijana, rozbita i skompromitowana. Jednak tym razem PD popełniła polityczne harakiri sama, i to w kilka tygodni po wyborczym zwycięstwie, co jest przedmiotem nieustających kpin satyryków.

O ile politykom i mediom lewicy nie udało się unicestwić politycznego wroga, pewne – choć niezbyt duże – szanse ma na to wymiar sprawiedliwości. Tym bardziej że Temida we Włoszech nie zawsze nosi opaskę na oczach, czasem oszukuje na wadze i bardzo lubi się mieszać do polityki, a za Berlusconim, mówiąc oględnie, nie przepada.

Trudno uniknąć takich podejrzeń, jeśli wziąć pod uwagę, że bujne przygody Berlusconiego z wymiarem sprawiedliwości rozpoczęły się dopiero wtedy, gdy zajął się polityką. W lecie 1994 r., gdy Berlusconi przewodniczył w Neapolu szczytowi G8 poświęconemu walce ze zorganizowaną przestępczością, prokuratura najpierw spowodowała przeciek do mediów, by potem na oczach kamer wręczyć mu zawiadomienie, że jest oskarżony o związki z mafią.

Można sądzić, że chodziło wyłącznie o rozgłos medialny i jego polityczne skutki, bo zarzuty okazały się dęte. W tym samym czasie, również na podstawie fałszywych oskarżeń, aresztowany został brat Silvio – Paolo, a prokurator Antonio Di Pietro wrzeszczał do kamer: „Ja go zniszczę. To wojna na śmierć i życie. Tylko jeden z nas wyjdzie z niej żywy!".

Tysiące rozpraw

Od tej pory Berlusconiemu wytoczono 34 procesy, a należącym do rodziny firmom aż 108. Odbyły się 2483 rozprawy. Firmy rodziny Berlusconich były przeszukiwane blisko 600 razy. Berlusconi wydał na prawników (133 adwokatów i 69 biegłych) 400 mln euro. Już te suche statystyki świadczą o tym, że wymiar sprawiedliwości stawiał go przed sądem z pewną uporczywością.

Oskarżano go właściwie o wszystko. Od nadużywania stanowiska, bo zadzwonił do publicystycznego programu telewizyjnego na żywo, by bronić się przed stawianymi mu tam zarzutami, poprzez absurdalne oskarżenie, że zlecił sycylijskiej mafii zamachy na sędziów  antymafijnej prokuratury w 1992 r. w Palermo, po współudział w zamachu bombowym we Florencji  rok później.

Dlatego dziś 40 proc. Włochów uważa, że Berlusconi, być może uwikłany w jakieś finansowe przekręty, stał się obiektem prześladowań politycznie motywowanego wymiaru sprawiedliwości. Tym bardziej że proces o korupcję, w którym został właśnie skazany w drugiej instancji, podobnie jak fascynująca bulwarówki afera bunga-bunga, budzą ogromne wątpliwości. W tym pierwszym należałoby przyjąć, że Berlusconi osobiście opracował skomplikowany i ryzykowny plan oszustwa podatkowego, który pozwoliłby mu oszczędzić i wyprowadzić za granicę 3 mln euro, podczas gdy w tym czasie (2002–2003) jego medialny koncern zapłacił fiskusowi 567 mln euro. Poza tym w dwóch innych procesach dotyczących tego samego przestępstwa sąd uznał, że Berlusconi jest niewinny, bo jako premier i szef opozycji nie zajmował się finansami swoich firm. Co więcej, sędzia nie zgodził się na przesłuchanie świadka obrony, rzekomego wspólnika Berlusconiego w oszustwie, mieszkającego w USA Franka Agramy, ale skazał go zaocznie na trzy lata. Za to w uzasadnieniu sędzia napisał, że „Berlusconi ma wrodzone predyspozycje do oszustwa".

Prokurator paparazzi

W procesie bunga-bunga, w którym prokurator Ilda Bocassini zażądała dla Berlusconiego sześć lat więzienia i dożywotniego zakazu sprawowania funkcji publicznych, nie ma poszkodowanych. Berlusconi oskarżony jest o korzystanie z usług nieletniej prostytutki, pochodzącej z Maroka Ruby. Ta twierdzi, że prostytutką nie jest, a zbliżenia nie było. Świadków nie ma, podobnie jak klientów Ruby.

By udowodnić tezę, prokuratura podsłuchała w ciągu 150 tys. rozmów telefonicznych i przesłuchała ponad setkę osób, w tym George'a Clooneya (ale nie Ruby, bo Bocassini uznała ją za „sprytną kłamczuchę ze Wschodu"). Treść podsłuchanych rozmów przedostała się do mediów i w ten sposób na jaw wyszły kompromitujące szczegóły bankietów w domu ówczesnego premiera. Jakkolwiek żenujące, nie są jednak przestępstwem. Prokuratura wyręczyła paparazzich, próbując podglądać Berlusconiego przez dziurkę od klucza.

Inny zarzut dotyczy nielegalnych nacisków Berlusconiego na komisariat w Mediolanie, by przekazał zatrzymaną Ruby jego znajomej i radnej, a nie umieszczał w areszcie. Policjanci twierdzą, że żadnych nacisków nie było, a przekazanie Ruby pod opiekę radnej mieści się w ramach dozwolonych prawem praktyk. Mowa oskarżycielska mimo braku jakichkolwiek dowodów trwała ponad sześć godzin, sprowadzała się do snucia poszlak i wyrażania na tej podstawie opinii.

Dlatego zdaniem ekspertów w sprawie bunga-bunga Berlusconi zostanie uniewinniony, jeśli nie w tej, to w wyższej instancji. Większość Włochów sądzi, że prokuraturze i sądowi chodziło wyłącznie o wywołanie skandalu. Odeprzeć zarzut o polityczne motywy wymiaru sprawiedliwości dość trudno, skoro kilku z jego przedstawicieli (m.in. Antonio Di Pietro, Luigi de Magistris, Antonio Ingroia) porzuciło togi, by przedzierzgnąć się w lewicowych, wrogich Berlusconiemu polityków.

Jest prawdą, że w każdym innym demokratycznym kraju polityk w sytuacji Berlusconiego złożyłby rezygnację. Ale prawdą jest również to, że w demokratycznym kraju mógłby liczyć na szybki i sprawiedliwy proces. Tych gwarancji włoski wymiar sprawiedliwości nie daje nikomu i w rankingu ekspertów Banku Światowego pod tym względem plasuje się na 156. miejscu w świecie – za Gabonem, ale przed Dżibuti.

To jedyna w tej chwili nadzieja rozbitej lewicy na pozbycie się śmiertelnego i od lat demonizowanego wroga. Prokuraturze w Mediolanie w toczących się przeciwko Berlusconiemu procesach brakuje jednak rzeczy dość istotnej: dowodów.

Choć Silvio Berlusconi przegrał minimalnie lutowe wybory parlamentarne, to jednak wyszedł z nich zwycięsko. Z tylnego siedzenia współrządzi krajem w gabinecie wielkiej koalicji Enrico Letty, a potężna lewicowa Partia Demokratyczna (PD) poszła w rozsypkę, jej szef zaś (czwarty w ciągu pięciu lat) Pierluigi Bersani – w odstawkę.

Pozostało 94% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1024
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Szwajcaria odnowi schrony nuklearne. Już teraz kraj jest wzorem dla innych
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1023
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1021