Talibowie uwolnili Bowe Bergdahla po pięciu latach niewoli. W zamian amerykańskie władze wypuściły pięciu więźniów z obozu w Guantanamo. Wszyscy wypuszczeni zostali zaklasyfikowani przez Pentagon do grupy „wysokiego ryzyka”. Republikanie zarzucili administracji demokratycznego prezydenta Obamy, że prowadziła rokowania z terrorystami. Pretensje mieli również o to, że urzędnicy nie poinformowali z przewidzianym miesięcznym wyprzedzeniem Kongresu o wymianie. Broniąc decyzji prezydent Obama powiedział w Brukseli, że „pojawiła się szansa i wykorzystaliśmy ją”. Decyzję uzasadniał pogarszającym się zdrowiem Amerykanina.
Sam sierżant Bergdahl znalazł się po uwolnieniu również w centrum ostrych kontrowersji. Kilku byłych żołnierzy zarzuciło mu, że został złapany przez talibów w prowincji Paktika gdy samowolnie opuścił posterunek narażając swój oddział na niebezpieczeństwo, czyli po prostu zdezerterował. Część dziennikarzy przypomniała, że trakcie pościgu za porywaczami i wstępnej fazy poszukiwań Bergdahla zginęło sześciu amerykańskich żołnierzy.
Nieoczekiwanie rodzinne miasto sierżanta Hailey w stanie Idaho odwołało planowane, uroczyste powitanie go jak bohatera wracającego z niewoli. W tej sytuacji groźby jakie mailem otrzymał ojciec żołnierza stały się obiektem śledztwa FBI, a rodzice objęci ochroną policji.
Zwolniony znajduje się obecnie w wojskowym szpitalu amerykańskim gdzieś w Niemczech. Anonimowy amerykański urzędnik powiedział amerykańskim mediom, że żołnierz jest w „złym stanie emocjonalnym”. W niewoli kilka tygodni spędził w klatce umieszczonej w ciemnym pomieszczeniu, tak talibowie ukarali go za próbę ucieczki. Porywacze z kolei twierdzą, że był on dobrze traktowany i „dostawał świeże owoce”.