W nocy z niedzieli na poniedziałek wierne premierowi Nuriemu al-Malikiemu oddziały specjalne obsadziły wiele ważnych obiektów w irackiej stolicy. Wcześniej Maliki wystąpił z przemówieniem telewizyjnym, w którym rozwiał nadzieje części polityków namawiających go do rezygnacji z trzeciej kadencji na czele rządu.
Konflikt wszedł w nową fazę, po tym gdy w poniedziałek prezydent powierzył wiceszefowi parlamentu Hajderowi al-Abadiemu obowiązki premiera, a w tym samym czasie Sąd Najwyższy uznał, że premierem powinien być jednak Maliki. Nie chce on ustąpić, chociaż najwyraźniej traci poparcie USA, Iranu, a nawet części posłów własnej partii.
Wielu Irakijczyków uważa, że do kryzysu i wybuchu islamskiej rebelii doprowadziła właśnie polityka dwukrotnego premiera. Zepchnął on sunnitów do roli obywateli drugiej kategorii i wywołał w ten sposób ich bunt przeciwko zdominowanym przez szyitów władzom centralnym.
Podobno jeszcze w zeszłym tygodniu Maliki rozważał swoje ustąpienie pod warunkiem zapewnienia bezpieczeństwa jego rodzinie i współpracownikom. W weekend najwyraźniej zmienił zdanie i zapowiedział, że poda do sądu wybranego przez parlament nowego prezydenta Fuada Massuma, który jego zdaniem naruszył konstytucję. Za „bunt" prezydenta Maliki uznał próby niedopuszczenia do powierzenia mu steru rządów na kolejną kadencję, co miało nastąpić do niedzieli.
W tej sytuacji premier dał swoim oddziałom sygnał do działania. Jednocześnie w centrum Bagdadu odbyła się demonstracja poparcia dla starego-nowego szefa rządu.