Oficjalny Berlin nie zabiera obecnie głosu w sprawie podsłuchu Johna Kerry'ego. Tymczasem „Süddeutsche Zeitung" przekonuje, że BND podsłuchał także co najmniej jedną rozmowę Hillary Clinton, w czasie gdy była sekretarzem stanu. Chodzić miało o rozmowę z byłym sekretarzem generalnym ONZ Kofim Annanem. Źródła w niemieckim rządzie zapewniają, że był to przypadek.
Zgodnie z obowiązującymi od połowy ubiegłego roku zasadami BND ma obowiązek skasować tego rodzaju „przypadkowe" zapisy. Wywiad tego jednak nie uczynił. Wiedzieli o tym Amerykanie od swego człowieka w BND, którego Niemcy wykryli w lipcu tego roku. To on otrzymał zadanie wymazania zapisu rozmowy Hillary Clinton. Nie zrobił tego, zawiadamiając kogo trzeba. Gdy szef niemieckiej dyplomacji Frank Walter Steinmeier skarżył się niedawno Johnowi Kerry'emu na działalność amerykańskich służb w Niemczech, miał usłyszeć w odpowiedzi: „Robicie to samo".
Wszystko to stawia w niewygodnej sytuacji Berlin, który zaledwie kilka tygodni temu podjął bezprecedensową decyzję o wydaleniu z Niemiec amerykańskiego dyplomaty, rezydenta CIA, i który naciska na USA, aby podpisały dwustronne porozumienie o zakazie wzajemnego szpiegowania. Amerykanie konsekwentnie odmawiają.
Nie tylko dlatego, że interesowali się telefonami pani kanclerz i innych polityków, pragnąc wiedzieć, jakiego rodzaju kontakty utrzymuje Berlin z Moskwą. Także dlatego, że zdawali sobie sprawę z hipokryzji swych sojuszników.
Po ostatnich informacjach mediów Berlin ma obecnie problem z Turcją. Stamtąd płyną oskarżenia o stosowanie podwójnych standardów czy niegodnym traktowaniu Turcji przez Berlin jako przyjaciela „drugiej klasy". Przy tym relacje turecko-niemieckie są od dawna napięte. Obecny prezydent elekt Recep Tayyip Erdogan nieraz oskarżał Niemcy o dążenie do przymusowej asymilacji tureckiej mniejszości w Niemczech oraz o blokowanie negocjacji Turcji z UE w sprawie akcesji.
Niemiecki wywiad daje do zrozumienia, że nie może zrezygnować z działalności w Turcji, gdyż jest to kraj graniczący z objętą walkami wewnętrznymi Syrią oraz Irakiem i stamtąd przenikają nad Bosfor ekstremiści zagrażający bezpieczeństwu nie tylko Niemiec, ale i Europy. Stambuł jest przy tym jednym z centrów rekrutacji i przerzutu bojowników.